Jak pan ocenia spotkanie z Widzewem? Jurij Szatałow, trener Cracovii: - Mogliśmy ten mecz i wygrać, i przegrać. Ostatecznie skończyło się na remisie. Było w tym spotkaniu naprawdę wiele emocji, sporo się działo. Jeśli chodzi o poziom gry mojej drużyny, był on średni. Ta potyczka tylko pokazuje, że musimy jeszcze trochę rzeczy poprawić, czeka nas dużo pracy i dopiero wtedy będzie lepiej. Jak ostatnio prowadziłem Polonię Bytom, to z Widzewem też zremisowałem 2-2. Ale tym razem myślałem, że jednak uda się wygrać. Zwłaszcza wtedy, kiedy mieliśmy rzut karny. Ma pan pretensje do Radosława Matusiaka o zmarnowaną "jedenastkę"? - Jakieś pretensje mam, ale nie ma sensu tego roztrząsać. Zawsze ten, kto uderza ma przewagę nad bramkarzem. No cóż, tak bywa, nie tacy piłkarze marnowali rzuty karne. Nadal pana celem jest zakończenie roku z dorobkiem co najmniej dziesięciu punktów? - Tak. Czekają nas jeszcze trzy spotkania, w których można zdobyć dziewięć "oczek". Sporo. Jeśli będziemy startować w rundzie rewanżowej z wynikiem dziesięciu punktów, to wystarczy wygrywać co drugi mecz. Wówczas na pewno się utrzymamy. Cieszy się pan z jednego punktu czy jest panu żal dwóch straconych? - Jestem niezadowolony z tego meczu. W piłkę gra się do samego końca, a my w pewnym momencie zaczęliśmy siadać, trochę odpuściliśmy. Myślę, że jest to spowodowane zmęczeniem, bo jak człowiek jest zmęczony, to już tak trzeźwo nie myśli. Pomówmy indywidualnie, jak pan ocenia grę Arkadiusza Radomskiego? - Nie chciałbym robić tego na gorąco, bo to bardzo niedobra rzecz. Żeby ocenić grę danego zawodnika, muszę na spokojnie usiąść i jeszcze raz obejrzeć mecz. Wiem jednak, że Arek miał dużo strat, co najmniej osiem. Poza tym, musi szybciej wyprowadzać piłkę. Przeciętnie spisał się Saidi Ntibazonkiza. - Rzeczywiście, niewiele wniósł do naszej gry. Muszę z nim porozmawiać i jakoś do niego dotrzeć. Piłkarz z taką szybkością musi uciekać rywalom, urywać się spod ich krycia. Notował Piotr Tomasik