Choć sportową karierę zakończył już ponad dekadę temu, Michael Owen nadal pozostaje jednym w najbardziej utytułowanych angielskich piłkarzy. Mistrzostwo Anglii, Puchar UEFA, Superpuchar Europy, Puchar Anglii, Złota Piłka - to jedynie kilka pozycji w długiej i niezwykle imponującej listy osiągnięć 44-latka. Największe sukcesy odnosił on, będąc napastnikiem klubu Liverpool FC. To właśnie w barwach tego zespołu pochodzący z Chester gwiazdor stawiał pierwsze kroki w futbolu. W kolejnych latach grał on jeszcze m.in. w Realu Madryt i Manchesterze United. Nic co piękne nie trwa jednak wiecznie. 19 marca 2013 roku Anglik ogłosił, że po sezonie 2012/2013 przejdzie na sportową emeryturę. Ostatni mecz rozegrał równo dwa miesiące później. Zaskakujące wieści, Fernando Santos już zaciera ręce. Trwają negocjacje z Barceloną Syn Michaela Owena jest ciężko chory. Legenda przyznaje: "To był cios" Michael Owen na każdym kroku podkreśla, że jego priorytetem w życiu jest jego rodzina. On i jego małżonka Louise Bonsall doczekali się czwórki potomstwa. Ich pierwsza pociecha, Gemma Rose Owen, urodziła się 1 maja 2003 roku. Następnie w lutym 2006 roku na świat przyszedł jedyny syn pary, James Michael Owen. W październiku 2007 roku małżonkowie doczekali się kolejnego potomka, córki Emily May. W 2010 roku piłkarz i jego ukochana zostali rodzicami po raz czwarty - wówczas na świat przyszła ich trzecia córka Jessica. Jedyny syn Michaela Owena chciał pójść w ślady ojca i zostać znanym na świecie piłkarzem. Niestety, gdy miał zaledwie osiem lat, lekarz zdiagnozowali u niego chorobę, która raz na zawsze przekreśliła jego plany na przyszłość. Choroba Stargardta, na którą choruje syn legendarnego piłkarza, to zwyrodnieniowa choroba oczu. Z początku cierpiące na nią osoby mają do czynienia z chwilowymi zanikami ostrego, centralnego widzenia. Później jednak symptomy stają się coraz poważniejsze, aż ostatecznie dochodzi do utraty wzroku. O rodzinnym dramacie piłkarz zdecydował się opowiedzieć w programie BBC Access All, prowadzonym przez Emmę Tracey. Trzęsienie ziemi, a teraz to. Zbigniew Boniek nie mógł się powstrzymać. Aż pieje z zachwytu