Amp Futbol Cup to cykliczna impreza, która organizowana jest w Polsce od 2011 roku. Tym razem stanowi ważny element przygotowań do mundialu, który w październiku odbędzie się w Turcji. Obecni będą tam również "Biało-Czerwoni", dlatego weekendowe zmagania w Warszawie były dla podopiecznych trenera Marka Dragosza cennym wskaźnikiem formy. W sobotę Polacy gładko poradzili sobie z Tanzanią (6-2) i Marokiem (3-1), awansując tym samym do półfinału rozgrywek. Tam wpadli na Włochów, z którymi musieli się nieco bardziej namęczyć. Do przerwy prowadzili co prawda 2-0, ale później pozwolili gościom odrobić straty. W doliczonym czasie gry "Biało-Czerwoni" zdobyli jednak bramkę na 3-2 i uniknęli konieczności rozgrywania konkursu rzutów karnych. - Pozwolę sobie przeprosić kibiców za waszym pośrednictwem. Nie możemy robić czegoś takiego, nie w takim stylu. Z drugiej strony ten zimny prysznic sprawił, że powiedzieliśmy sobie w szatni kilka słów i w innym nastawieniu mentalnym wyszliśmy na finał z Anglią - powiedział w rozmowie z Interią kapitan Polaków, Przemysław Świercz. Amp Futbol Cup: Polska walczyła w finale z Anglią W wielkim finale Polska mierzyła się z Anglią. Wyspiarze to rekordziście Amp Futbol Cup, w którym triumfowali już czterokrotnie. Dla nikogo nie było więc niespodzianką, że spotkanie było wyrównane od samego początku. Polacy mogli jednak liczyć na ogromne wsparcie swoich kibiców. Trybuny stadionu Hutnika Warszawa w końcu wypełniły się niemal w całości (1300 miejsc), dzięki czemu wytworzyła się wspaniała atmosfera. Atmosfera - dodajmy - rodzinnego święta. Kibice wielkimi brawami przywitali zarówno swoich, jak i rywali. Wśród fanów zasiedli także zawodnicy innych reprezentacji. Największe show robili gracze z Tanzanii, którzy w ciągu dwóch dni w naszym kraju zdążyli już nauczyć się podstaw języka polskiego. Kiedy więc zostali pozdrowieni przez stadionowego spikera, głośno wykrzyczeli: "Zapraszamy do Tanzanii!". Tymczasem do przerwy w meczu finałowym Polska - Anglia utrzymywał się wynik bezbramkowy. Obie drużyny grały w pierwszej połowie dość zachowawczo, choć udało im się stworzyć kilka sytuacji. Nie było jednak mowy o tak ofensywnych występach, jak w sobotę podczas fazy grupowej. Amp Futbol Cup: Świetna atmosfera na stadionie Hutnika Warszawa W przerwie kibice na stadionie nie mieli prawa się nudzić. Spiker zapewniał im rozrywkę, organizując przeróżne konkursy, a fani chętni przyłączali się do zabawy. Konkurs na najgłośniejszy doping wyraźnie spodobał się członkom sztabu szkoleniowego Anglików, którzy wyciągnęli telefony komórkowe i nagrywali to, co działo się przy ulicy Marymonckiej w Warszawie. - Polska przyzwyczaja nas do tego, że kibice przychodzą na nasze mecze. To coś cudownego grać przy pełnych trybunach. Widzimy, że ludzie chcą oglądać amp futbol i jesteśmy im ogromnie wdzięczni - dodawał Świercz. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy, w 29. minucie, Polacy wyszli na prowadzenie. Piłkę uderzoną z dużej odległości trącił po drodze Kamil Rosiek i dał gospodarzom bramkę. Na trybunach wybuchła radość, a na murawie "Biało-Czerwoni" zaczęli coraz mocniej przejmować inicjatywę. W końcu worek z bramkami rozwiązał się. W 38. minucie składną kontrę zakończył Kamil Grygiel. Niespełna 4 minuty później skrzydłowy miał już na swoim koncie dublet, a kilkadziesiąt sekund później było 4-0 za sprawą Bartosza Łastowskiego, nazywanego przez kolegów "Polskim Messim". Polacy wygrali tym samym wszystkie cztery mecze podczas weekendowego Amp Futbol Cup i kilkanaście minut po ostatnim gwizdku odebrali trofeum. To bardzo dobry prognostyk przed październikowym mundialem, choć kapitan kadry nadal zauważa braki i błędy. - Mamy mnóstwo materiału do analizy. Zwłaszcza trzy poprzednie mecze pozostawiały sporo do życzenia - zakończył Przemysław Świercz. Jakub Żelepień, Interia