Były reprezentant Polski odchodząc do Lecha Poznań miał żal do Wojciecha Stawowego, trenera "Pasów", o potraktowanie w Krakowie. W sobotę przyjeżdżając na Kałuży miał pokazać, że szkoleniowiec Cracovii za wcześnie go skreślił. - Sam nic nie udowodnię. Gramy przecież w jedenastu. W pojedynkę nie mogę przedryblować wszystkich rywali i strzelić kilku bramek. To jest sport. Chciałem pokazać się tutaj z jak najlepszej strony. Starałem się dzisiaj zagrać jak najlepiej potrafię, a to dziennikarze są od oceniania. Przegraliśmy, więc jednak nie zagrałem najlepiej - powiedział "Świr". Lech uległ na Kałuży Cracovii 0:2. "Kolejorz" na wiosnę walczy o utrzymanie, "Pasy" o puchary. Czy Świerczewskiemu nie jest żal, że zamienił drużynę z aspiracjami, na taką, która jest w dole tabeli? - W tamtym sezonie, gdy byłem piłkarzem Lecha, wywalczyliśmy Puchar Polski, dzięki czemu zespół wystąpił w europejskich rozgrywkach. Cracovia na razie ma tylko szansę na taki sam sukces, ale do trzeciego, ewentualnie drugiego miejsca, dającego europejskie puchary, droga jeszcze daleka - stwierdził piłkarz. - Będę za tę drużynę trzymał kciuki, bo znam się przecież z tymi chłopakami. Mogę nie lubić trenera Stawowego, ale szanuję go za to, że jest dobrym fachowcem. Nie mogę tego powiedzieć o nim jako o człowieku, on też może za mną nie przepada, jednak wyniki wskazują, że zna się na swojej pracy. Życzę mu, aby tak dalej prowadził drużynę i zaszedł z nią jak najwyżej - dodał Świerczewski. Pytany o swoją wypowiedź, w której nazwał trenera Stawowego magistrem wychowania fizycznego odpowiedział: - A nie jest nim? Ja oceniam ludzi na dwa sposoby. Jakim jest dana osoba człowiekiem i jakim fachowcem. Dla mnie człowiekiem nie był najlepszym, ale jako fachowiec jest bardzo dobry. Nie wiem, może magistrzy wychowania fizycznego niektórych uczniów lubią bardziej, innych mniej, mnie nie darzył sympatią - powiedział pomocnik Lecha. Paweł Pieprzyca, Kraków <a href="http://pilka.interia.pl/liga/1/wyn?id=9004&nr=19">Zobacz WYNIKI oraz OPISY spotkań 19. kolejki</a>