W sobotnie przedpołudnie w wieku 86 lat zmarł Sir Bobby Charlton, były reprezentant Anglii i legenda Manchesteru United, dla którego rozegrał aż 606 meczów. Zdobył mistrzostwo świata w 1966 r., a także cztery mistrzostwa Anglii. Przed stadionem "Czerwonych Diabłów" stoi pomnik "United Trinity", na którym oprócz niego są uwiecznieni George Best i Denis Law. Piłkarski świat opłakuje odejście niekwestionowanej legendy. "Był jednym z największych i najbardziej ukochanych graczy w historii naszego klubu. Sir Bobby był bohaterem dla milionów ludzi, nie tylko w Manchesterze czy Wielkiej Brytanii, ale wszędzie tam na świecie, gdzie gra się w piłkę nożną" - napisał Manchester United w komunikacie. "Największy angielski piłkarz i największy ambasador Manchesteru United. Mistrz na boisku i poza nim oraz członek 'Busby Babe', który utorował wszystkim drogę do United. Spoczywaj w pokoju" - napisał Gary Neville. "Busby Babe" to określenie grupy zawodników ściągniętych z klubowej akademii United do pierwszego zespołu przez trenera Matta Busby'ego w latach 40. i 50. poprzedniego wieku. Bobby Charlton nie żyje. Jamie Carragher: "Angielski piłkarz wszech czasów" "Najsmutniejsza wiadomość. Najwspanialszy angielski sportowiec wszech czasów, mistrz świata, zdobywca Pucharu Europy, mistrz kraju, zdobywca Pucharu Anglii, triumfator Złotej Piłki, tak mądry dyrektor klubu, dżentelmen i szlachetny człowiek. Moje myśli są z jego rodziną" - to z kolei słowa Henry'ego Writera z "The Times". Szacunek Charltonowi oddał także były gracz odwiecznego rywala "Diabłów" - czyli Liverpoolu - Jamie Carragher. "Absolutny dżentelmen, ilekroć go spotykałem. Dla mnie bez wątpienia najlepszy angielski gracz wszech czasów" - stwierdził. Dziennikarz Andy Mitten przypomniał, że Charlton był jedną z osób, które przeżyły katastrofę lotniczą Manchesteru United w Monachium w 1958 roku.