Słowa właściciela rumuńskiego klubu George'a Becalego padły w 2010 r. w trakcie wywiadu dotyczącego ewentualnego transferu jednego z piłkarzy. Becali powiedział wówczas, że wolałby powołać juniora niż zaangażować piłkarza określanego jako homoseksualista. Wypowiedź tę natychmiast podchwycili dziennikarze, spekulując, że piłkarz jest homoseksualistą. Przeciwko wypowiedzi Becalego zaprotestowała organizacja pozarządowa Accept, zajmująca się wspieraniem i ochroną praw lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transseksualnych w Rumunii. Złożyła skargę do krajowej rady ds. zwalczania dyskryminacji. Zarzucała Becalemu, że naruszył zasadę równości w zakresie zatrudnienia i godność osób homoseksualnych, a klubowi piłkarskiemu - że nigdy się od słów prezesa nie zdystansował. Prawnik Steauy bronił klubu twierdząc, że "drużyna jest jak rodzina", i że obecność w niej homoseksualisty "wywołałaby napięcia w zespole i wśród widzów". Rumuńska rada ds. zwalczania dyskryminacji odrzuciła skargę, bo uznała, że problem nie dotyczy stosunku pracy, ponieważ Becali nie jest ani bezpośrednio pracodawcą, ani osobą odpowiedzialną za zatrudnianie w klubie, nawet jeśli w dniu wywiadu był akcjonariuszem FC Steauy. Ostatecznie sprawa nie trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, tylko do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, bo spór nie toczył się między Acceptem a klubem, a między Acceptem a radą ds. zwalczania dyskryminacji. W czwartek unijny Trybunał Sprawiedliwości (zwany potocznie Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości) orzekł, że zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną musi być przestrzegany także w klubach sportowych, nawet jeśli piłkarze są zawodowcami. Bez znaczenia - zdaniem Trybunału - jest to, że Becali nie zajmował się, jak twierdził klub, bezpośrednio sprawami zatrudniania piłkarzy. Ważne jest to, że był prezesem klubu, a Steaua jako oficjalny pracodawca nie zdystansowała się wyraźnie od wypowiedzi Becalego. W rezultacie - jak stwierdził Trybunał - Steaua "nie może zaprzeczyć istnieniu faktów nasuwających przypuszczenie, że prowadzi dyskryminacyjną politykę zatrudnienia".