- Mecz mógł się podobać, a wynik jest taki, jaki zazwyczaj pada w derbach, czyli remis, który wywalczyliśmy po ciężkiej walce - powiedział szkoleniowiec Cracovii. - Bardzo dobrze zaprezentowaliśmy się w pierwszej połowie, kiedy przeprowadziliśmy kilka ciekawych akcji. Nie wolno było nam jednak zapomnieć przeciwko komu gramy, dlatego nie mogliśmy postawić tylko na ofensywę, musieliśmy również zabezpieczać nasze tyły. W drugiej połowie niepotrzebna czerwona kartka dla Marka Bastera zupełnie zmieniła obraz gry. Musieliśmy przez długi czas się bronić, grając w osłabieniu, ale w tym elemencie moja drużyna zaprezentowała się w niedzielę bardzo dobrze. I może to, co teraz powiem wyda się komuś nieskromne, jednak dla mnie ten remis jest jak zwycięstwo - dodał trener Stawowy. Co zadecydowało o wywiezieniu punktu z Reymonta? - To była determinacja i dyscyplina taktyczna. I te dwa elementy w grze mojej drużyny w niedzielę funkcjonowały, trochę lepiej w pierwszej połowie, w drugiej praktycznie tylko się broniliśmy, ale to też trzeba umieć robić - stwierdził szkoleniowiec "Pasów". Cracovia w trzech ostatnich kolejkach, mając za przeciwników Lecha Poznań, Groclin Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski i Wisłę, wywalczyła siedem punktów. Czy trener Stawowy obawiał się, że jeżeli w tych meczach jego drużyna zdobędzie zbyt mało punktów, to straci pracę? - Były różne opinie i głosy, ale ja staram się być na nie uodporniony. W pracy trenera liczy się konsekwencja, trzeba wiedzieć, co się chce zrobić z drużyną, a szkoleniowca bronią wyniki. Były zakusy na moja posadę i gdyby był chętny, to pewnie by ją dostał. Niektórzy przestraszyli się jednak tych trzech spotkań: z Lechem, Groclinem i Wisłą, że mogą nie wywalczyć w nich żadnych punktów. Pomyśleli wtedy: puśćmy Stawowego na głęboką wodę, może się utopi, ale ja umiem pływać i tak łatwo skóry nie sprzedam - powiedział szkoleniowiec "Pasów". Zobacz galerię zdjęć z meczu Wisła - Cracovia.