W dzisiejszym "Życiu Warszwy" czytamy, że budowa stadionu piłkarskiego za miejskie pieniądze pogłębi i tak niezwykle duże, wynoszące 1,7 mld zł, zadłużenie stolicy. W tym roku miasto planuje wydać 10 mln zł na przygotowanie inwestycji - w 2005 i 2006 roku średnio po ok. 50 mln zł. Pieniądze będą pochodzić z budżetu miasta. Jednak za 110 mln zł, które Kaczyński chce wydać na budowę stadionu, można by "dociągnąć" Trasę Siekierkowską niemal do końca planowanego odcinka (węzeł Ostrobramska-Marsa) i zbudować ponad 80 procent mostu Północnego. Te pieniądze pozwoliłyby także na postawienie od nowa, siedmiu z dziesięciu grożących zawaleniem stołecznych wiaduktów i na wyremontowanie prawie wszystkich ulic wymagających natychmiastowej naprawy. Pomysł prezydenta stolicy negatywnie ocenia jeden z jego największych przeciwników w Radzie Warszawy, Andrzej Golimont z SLD. - Stadion jest potrzebny. Ale idea, by budować go za miejskie pieniądze, jest z księżyca. Samorząd najpierw powinien finansować inwestycje, dla których nie znajdzie partnera biznesowego, czyli metro, mosty, drogi - twierdzi Golimont.