- Za najbardziej tradycyjne i najlepiej oddające ducha Azerów uchodzą sporty walki, zwłaszcza zapasy, i to w tych dyscyplinach Azerowie są najlepsi - powiedziała w rozmowie z INTERIA.PL Asystent Ambasadora RP w Baku Katarzyna Rawska-Górecka. - Jak Azerowie postrzegają zawodowy sport? - Wśród starszych kibiców spotyka się wyniesione z czasów komunistycznych przekonanie, że "prawdziwy" może być tylko tzw. sport amatorski. Młodsi podchodzą do tego zagadnienia w sposób zbliżony do Polaków: traktują zawodowy sport jako źródło emocji i wzruszeń, wielkie show, jednym słowem - bardzo atrakcyjną dziedzinę ludzkiej aktywności. Najlepsi sportowcy Azerbejdżanu mają status zawodowców i nikogo to nie dziwi. Kariera sportowa ceniona jest tu jednak wciąż nieco niżej niż estradowa czy filmowa. - Czy mieszkańcy Azerbejdżanu uprawiają sporty amatorskie? - Coraz częściej. Rano, na bulwarze nadmorskim w Baku, nota bene zaprojektowanym przeszło sto lat temu przez naszego rodaka, Kazimierza Skórewicza, sporo osób biega i gimnastykuje się. Popularnością cieszą się również pływalnie i siłownie. - Czyli nie jest źle... - Przekonanie, że "sport to zdrowie" nie jest jeszcze powszechne. Gdy za pośrednictwem naszej Placówki poseł Tadeusz Jarmuziewicz zapraszał azerbejdżańskich kolegów do wzięcia udziału w maratonie parlamentarzystów - impreza organizowana jest w tym roku po raz trzeci - ambasadzki tłumacz, zresztą zagorzały kibic, niemal zbuntował się twierdząc, że tak poważnym ludziom nie wypada przecież pokazywać się publicznie w spodenkach i podkoszulku. - Jaka dyscyplina sportu jest dla Azerów najważniejsza? - Niewątpliwie piłka nożna, choć za najbardziej tradycyjne i najlepiej oddające ducha Azerów uchodzą sporty walki, zwłaszcza zapasy, i to w tych dyscyplinach Azerowie są najlepsi. Na olimpiadzie w Atenach jedyne złoto dla Azerbejdżanu zdobył zapaśnik walczący w stylu klasycznym, Farid Mansurow (w kategorii 66 kg); dwa brązowe medale przywieźli z tych igrzysk bokserzy. Trzykrotnym tytułem mistrza Europy może poszczycić się dżudoka Elczin Ismaiłow - ostatni medal zdobył 23 maja br., na mistrzostwach kontynentu w Rotterdamie. Tutaj, podobnie jak w Polsce, występuje okresowy wzrost zainteresowania tymi dyscyplinami, w których rodacy odnoszą sukcesy. A konkretnie? Ostatnio jest to na przykład... żeński hokej na trawie: w połowie maja drużyna "Atasport" doszła do finału Pucharu Europy, przegrywając ostatni mecz z Holenderkami z Hertogenbosch: był to największy dotychczas sukces Azerbejdżanu w grach zespołowych. Warto wspomnieć również o szachach. Na gwiazdę sporego formatu wyrasta nastoletni jeszcze Tejmur Radżabow, który zwyciężał już z graczami ze ścisłej światowej czołówki. W Azerbejdżanie działa mnóstwo osiedlowych szkółek szachowych, cieszących się dużą popularnością wśród dzieci i ich rodziców. - Dlaczego więc mimo wszystko pierwsze miejsca zajmuje piłka nożna? - Na popularność futbolu składa się wiele czynników. Tutejsze media transmitują i szeroko omawiają najważniejsze wydarzenia w tej dyscyplinie na świecie, ostatnio - finał Ligi Mistrzów ze wspaniałym udziałem Jerzego Dudka. Nie bez znaczenia są coraz ciekawsze rozgrywki krajowe. Do niedawna o tytuł mistrza kraju walczyły dwie, najwyżej trzy drużyny, a wynik większości spotkań dawało się łatwo przewidzieć. W tym sezonie liczy się już pięć-sześć zespołów. Pojawiły się prywatne pieniądze, za które buduje się przyzwoite kluby także poza Baku, które dotychczas monopolizowało rozgrywki. - Problemem w Polsce jest poziom infrastruktury. W jakim stanie są obiekty sportowe w Azerbejdżanie? - Dziesięciolecia zaniedbań robią swoje: w czasach Związku Radzieckiego, Azerbejdżańska SRR była ubogą, niedoinwestowaną prowincją, a obecny niepodległy Azerbejdżan, chociaż posiada liczące się złoża ropy naftowej, także nie zalicza się jeszcze do państw bogatych. To wszystko ma oczywiście wpływ na sport. Większość starych obiektów, może poza kilkoma najważniejszymi, a także szkolne boiska i sale gimnastyczne, są w stanie dość opłakanym i czasem trudno uwierzyć, że komuś chce się jeszcze w takich warunkach uprawiać sport. Z drugiej strony, w największych miastach wzniesiono w ostatnich latach tzw. kompleksy olimpijskie. Są to zespoły nowoczesnych obiektów sportowych, wyposażone także w bazę noclegową. Kompleksy przeznaczone są w pierwszej kolejności dla zawodowców i zespołów narodowych w poszczególnych dyscyplinach, choć tu i ówdzie przewidziano możliwość uprawiania sportu rekreacyjnego, a na niektóre obiekty wpuszczana jest młodzież szkolna. Budowę kolejnych kompleksów nadzoruje osobiście prezydent Ilham Alijew, który w przeszłości kierował narodowym komitetem olimpijskim. Sport jest w Azerbejdżanie elementem ideologicznej machiny państwa i sportowe sukcesy są chętnie dyskontowane przez władze. Ciekawostką jest fakt, że w całym Azerbejdżanie nie ma żadnego ośrodka sportów zimowych czy choćby pojedynczej trasy narciarskiej - a mówimy o kraju, którego najwyższy szczyt mierzy 4466 metrów (jest to Bazar Düzü, leżący w paśmie Wielkiego Kaukazu - przyp. red.). - Jakie miejsce zajmuje sport w telewizji? Czy dużo jest transmisji, programów sportowych, w jakich porach? Ważniejsze wydarzenia w kraju i na świecie pokazuje państwowa telewizja AzTV. Wydaje się, że transmisji jest sporo, aczkolwiek kibice narzekają na powtarzające się odwoływanie przekazów w ostatniej chwili i zbyt małą uwagę poświęcaną krajowym rozgrywkom piłki nożnej, zwłaszcza meczom rozgrywanym poza Baku. Wśród telewizji prywatnych (których są cztery) najwięcej sportu pokazuje TV "Lider", gdzie znaleźć można także transmisje z zawodów w dyscyplinach mniej popularnych, np. gimnastyki artystycznej. W azerskim sporcie są duże pieniądze? A może bieda zagląda w oczy sportowcom? - Najlepsi, najbardziej utytułowani zawodnicy nie muszą obawiać się o swą przyszłość, choć ich status materialny na pewno odbiega od średniej europejskiej. Reprezentanci kraju są w stanie utrzymać się ze stypendiów i honorariów, pozostali z trudem wiążą koniec z końcem. Wspomniane hokeistki na trawie, zawodniczki drużyny "Atasport", otrzymały za swoje występy premie w wysokości 1800 USD, trener - dwukrotnie więcej. Największe pieniądze przyciąga futbol. Kilka czołowych klubów stać już na sprowadzanie z zagranicy - m.in. z Turcji, Nigerii i Kamerunu - utalentowanych juniorów. Najwyższy jak dotąd transfer opiewał na kwotę miliona dolarów. Za te pieniądze klub "Hazar" z Lenkoranu (południe kraju, blisko granicy z Iranem) kupił tureckiego napastnika Oktaja Derelioglu. Obecnie "Hazar" zainteresowany jest pomocnikiem "Neftczi" Baku i reprezentacji kraju, Zaurem Tagizade (powinniśmy zobaczyć go w akcji podczas meczu z Polską). W kuluarach mówi się, że działacze z Lenkoranu są gotowi wyłożyć za tego gracza analogiczną sumę. Tajemnicą okryta jest kwota, za jaką narodową reprezentację piłkarką zgodził się trenować Brazylijczyk Carlos Alberto Torres, kapitan drużyny mistrzów świata z 1970 r., z pewnością jednak nie były to małe pieniądze. - Czy państwo, podobnie jak w czasach ZSRR, daje pieniądze na sport? - Państwo pozostaje w Azerbejdżanie głównym mecenasem sportu. W budżecie zapisane są oczywiście środki na ten cel, równolegle jednak funkcjonuje system dotacji, uruchamianych przez ważnymi zawodami lub przeznaczonych na nagrody dla sportowców, którzy odnieśli sukces. Dotacje pochodzą z rezerwy budżetowej, a decyzję o ich przyznaniu podejmuje Rada Ministrów lub, w przypadku mniejszych kwot, Minister Młodzieży, Sportu i Turystyki. - Czy w Azerbejdżanie są jakieś problemy z kibicami-chuliganami? - Do tej pory nie odnotowano poważniejszych incydentów. W ostatnich dniach, po meczu "Giandży" Giandża z "Hazarem" Lenkoran, wygranym przez gości, w ich kierunku poleciały kamienie, na szczęście żaden nie sięgnął celu. Azerowie są emocjonalni, łatwo zapalają się, podczas meczów głośno wyrażają sympatię dla swojej drużyny, ale do aktów przemocy dochodzi niezwykle rzadko. - Czy mówi się w Baku już coś o meczu z Polakami? - Kibicie wierzą, że 4 czerwca drużyna narodowa zrehabilituje się za klęskę 0:8; w zespole panuje ponoć wyjątkowa mobilizacja. Po tamtym meczu niektórzy komentatorzy dowodzili, że wynik był rezultatem spisku kilku zawodników, którzy chcieli w ten sposób pozbawić pracy trenera, rewelacji tych nikt jednak nie potwierdził i obecnie nie słyszy się o żadnych konfliktach. Prasa pisze, że powinniśmy się bać! - Czy pracownicy Ambasady RP wybierają się na mecz i jaki typują wynik? - Placówka wybiera się na stadion w komplecie. Chcemy, by Polska wygrała, wynik jest na drugim miejscu. Niech będzie to 1:0 lub 2:1 dla Polski. Wystarczy. Muszę się przyznać, że podczas poprzedniego spotkania czuliśmy się trochę głupio. Oczywiście, kibicowaliśmy Polsce, jednak sympatyzujemy także z Azerami i trudno było nam cieszyć się z aż takiego ich pogromu. Rozmawiał: Andrzej Łukaszewicz, Baku