Jan Tomaszewski i Franz Beckenbauer mierzyli się ze sobą dokładnie 50 lat temu. Spotkanie na mistrzostwach świata w 1974 roku we Frankfurcie nad Menem przeszło do historii jako "mecz na wodzie" ze względu na fatalne warunki pogodowe. Polacy mierzyli się wtedy z gospodarzami, Republiką Federalną Niemiec, i przegrali 0:1 po golu Gerda Mullera. Ostatecznie RFN wygrała tamten mundial, a "Orły Górskiego" zajęły historyczne trzecie miejsce. Po wielu latach Franz Beckenbauer przyznał jednak, że w "normalnych warunkach" Niemcy nie mieliby żadnych szans ze świetnie dysponowanymi Polakami. Tak wieloletni przyjaciel pożegnał Franza Beckenbauera. Wzruszające słowa Świat futbolu żegna Franza Beckenbauera. Jan Tomaszewski nie szczędzi ciepłych słów Śmierć byłego kapitana i selekcjonera reprezentacji Niemiec wywołała ogromny żal w świecie piłki nożnej. Jan Tomaszewski na łamach "Super Expressu" wypowiedział się na ten temat, dzieląc się swoimi wspomnieniami na temat popularnego "Kaisera". - Trzeba oddać "Cesarzowi" to, co cesarskie - powiedział były bramkarz. Były polski bramkarz wypowiedział jeszcze kilka słów na temat wyżej wspomnianego "meczu na wodzie", w którym 50 lat temu "Biało-Czerwoni" zmierzyli się i przegrali z późniejszymi mistrzami świata, Republiką Federalną Niemiec, której kapitanem był właśnie Franz Beckenbauer. - Beckenbauer potrafił swoje jestestwo poświęcić dla drużyny. Mecz piłki wodnej z nami jest idealnym przykładem. Choć lubił atakować, on wtedy nie przekroczył linii środkowej boiska, bo wystarczał im remis. Dla drużyny się poświęcił. Wspominam ten mecz z przykrością. Po meczu we Frankfurcie i jemu i Gerdowi Mullerowi podziękowałem i życzyłem mistrzostwa świata - skwitował Tomaszewski. Później były bramkarz powiedział jeszcze, że Beckenbauer był człowiekiem, którego nie dało się nie lubić, a dla niemieckiej piłki znaczył tyle, co Kazimierz Górski dla polskiej. Miał również niesamowitą wiedzę na temat futbolu i czegokolwiek nie powiedział, zawsze miał rację. - Premierów, kanclerzy jest mnóstwo, a Beckenbauer był tylko jeden. Szanowałem go, szanuję i będę szanował. Będzie go brakować wśród nas - mówił Jan Tomaszewski.