Za AC Milan bardzo trudny tydzień. Wszystko rozpoczęło się od pojedynku z Juventusem na własnym stadionie. W tamtym meczu gospodarze bronili się przed przyjezdnymi w dziesiątkę i przez jakiś czas się to udawało. Ostatecznie jednak obrona skapitulowała i musiała uznać wyższość rywali. Po porażce z Juve nadszedł czas wyjazdu do Paryża na hit Ligi Mistrzów. Tam włoski zespół zebrał bardzo konkretną lekcję futbolowej skuteczności. Fabio Grosso ranny w ataku kiboli z Marsylii. Są nowe informacje ze szpitala Na drugim biegunie było z kolei SSC Napoli. Zespół prowadzony przez Rudiego Garcię dwa poprzednie mecze wygrał. Najpierw pokonał Hellas Verona a później Union Berlin. To oznaczało, że mistrzowie Włoch do hitu 10. kolejki Serie A powinni podchodzić w zdecydowanie lepszych nastrojach, ale także formie. Sytuacja jednak nie znalazła odzwierciedlenia na murawie stadionu imienia Diego Armando Maradony. Najpierw Giroud, potem piękne gole. Wielkie emocje w hicie Napoli - Milan Przynajmniej w pierwszej połowie. Ta bowiem należała w pełni do drużyny prowadzonej przez Stefano Piolego, a konkretnie na boisku był jeden wielki bohater. Tym był niezwykle doświadczony Oliver Giroud. Francuz kolejny raz udowodnił, że jest, jak wino, im starszy tym lepszy. Napastnik popisał się tym, z czego znany jest od bardzo dawna, a więc grą głową. Najpierw Francuz wykorzystał perfekcyjne dośrodkowanie Christiana Pulisica, który dorzucił futbolówkę dosłownie na nos. Piłka po rękach Mereta wpadła do siatki i od 22 minuty Milan prowadził. Dziewięć minut później goście mieli już dwubramkową zaliczkę. Tym razem w pole karne wrzucił Davide Calabria, ale wykonawca i sposób strzelenia gola był ten sam. Oliver Giroud na 2:0 głową. Bandycki atak tuż przed ligowym hitem. Znany trener we krwi, mecz odwołany Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa i wydawało się, że Napoli jest już właściwie pogrzebane. Nic bardziej mylnego. Zespół Rudiego Garcii pokazał charakter i wielkie umiejętności. Najpierw fantastycznym strzałem z dystansu popisał się Matteo Politano, którym pokonał Maika Maignana i nie dał Francuzowi absolutnie żadnych szans. W 50 minucie stało się jasne, że tego wieczoru jeszcze będą emocje. Niecałe piętnaście minut później, dokładnie w 62 minucie spotkania rzut wolny około 20 metrów od bramki Maignana wywalczył Piotr Zieliński. Sytuacja była na tyle komfortowa, że do piłki z zamiarem uderzenia na bramkę podszedł Raspadori. Włoch kopnął obok muru ustawionego przez bramkarza, a piłka zatrzepotała w siatce. Stadion imienia Diego Armando Maradony stał się prawdziwym kotłem emocji. Ostatecznie jednak więcej goli nie zobaczyliśmy i obie ekipy podzieliły się punktami.