Kibice Legii wciąż czekają na kolejne w historii mistrzostwo dla ukochanego klubu. Posucha nie zakończy się podczas obecnie trwającej kampanii. "Wojskowi" nie mają już najmniejszych szans na triumf i jedyne, o co walczą, to najniższy stopień podium. Sezon 2024/25 dla podopiecznych Goncalo Feio nie jest jednak całkowicie stracony. Powód? Triumf w Pucharze Polski, a co za tym idzie zapewnienie sobie udziału w eliminacjach do przyszłej edycji Ligi Europy. Początkowo w Warszawie liczono na rozpoczęcie kwalifikacji od drugiej rundy. Były ku temu szanse, lecz spełnić musiało się kilka warunków. Niestety Polacy szybko zostali pozbawieni jakichkolwiek złudzeń dotyczących nieco łatwiejszej przeprawy w eliminacjach. Wszystko ze względu na środowy rezultat finału Pucharu Ukrainy. W walce o prestiżowe trofeum Szachtar Donieck pokonał po rzutach karnych Dynamo Kijów. "Legia rozpocznie eliminacje LE od I rundy. Nie ma już możliwości startu od II. Szachtar zdobył Puchar Ukrainy i też zakwalifikował się do tej fazy. Jeżeli w eliminacjach LE wystąpią przesunięcia, to on lub Dinamo Zagrzeb będzie zaczynał później z uwagi na wysoki współczynnik" - od razu doniósł w serwisie X Jan Sikorski, prowadzący stronę "rankinguefa.pl", potwierdzając przykrą dla polskich kibiców informację. Ależ interwencja Skorupskiego. Polak bohaterem. Premierowe trofeum stało się faktem PZPN szybko musi działać. Możliwe kolejne zamieszanie z Superpucharem Polski Przy okazji na horyzoncie majaczy kolejne zamieszanie związane z krajowym Superpucharem, na co zwrócił uwagę Wojciech Frączek. "Szachtar z Pucharem Ukrainy. Legia Warszawa od I r. el. LE. Mecze 10 i 17 lipca. Superpuchar Polski 13 lipca. Chyba znowu będzie problem" - czytamy w mediach społecznościowych. Działacze PZPN już teraz mają twardy orzech do zgryzienia. Z drugiej strony, na podjęcie decyzji związanej z terminem prestiżowego spotkania jest jeszcze trochę czasu. Flick naraził się kibicom w Barcelonie. To był moment. Nigdy mu tego nie wybaczą Świadkami sporych nieporozumień związanych z Superpucharem Polski byliśmy chociażby w kończącej się powoli kampanii. Wisła Kraków ostatecznie zmierzyła się z Jagiellonią, lecz dopiero kilka tygodni temu, na świecącym pustkami PGE Narodowym. Nikt nie chciałby oglądać powtórki z rozrywki.