Atmosfera we Flamengo daleka jest od optymalnej. Zespół spisuje się poniżej oczekiwań - przegrał w Supercopa do Brasil, a ostatnio, co nawet bardziej bolesne dla fanów "Fla", poległ w derbach z Fluminense w finale Campeonato Carioca. Paulo Sousa może wylecieć z Flamengo Kibice winą coraz częściej zaczynają obarczać trenera Paulo Sousę. Byłemu selekcjonerowi naszej kadry nie pomaga fakt, że - przynajmniej zdaniem brazylijskich mediów - jest skłócony z częścią szatni. Jak donosi dziennikarz Renan Moura, część zarządu klubu podziela zdanie kibiców i chce jak najszybszego zwolnienia Sousy. W Kraju Kawy rozpoczyna się najgorętszy czas w sezonie. W tym tygodniu zainaugurowane zostały rozgrywki Copa Libertadores, a wkrótce rusza także liga brazylijska. To, co utrudnia rozstanie się z Sousą, to fakt, że w przypadku jego zwolnienia, klub musiałby wypłacić mu bardzo duże odszkodowanie. Agent trenera dobrze zabezpieczył bowiem interesy swojego klienta. Jak przekazują brazylijskie media, bezkosztowo umowę będzie można rozwiązać dopiero po roku pracy Sousy we Flamengo. Flamengo szuka następcy dla Sousy? Jednocześnie w mediach południowoamerykańskich aż huczy od plotek o poszukiwaniach przez klub następcy Sousy. Najczęściej w tym kontekście wymieniany jest inny Portugalczyk, Jorge Jesus. Doświadczony szkoleniowiec ma już za sobą pracę z zespołem "Rubro-Negro" - bardzo zresztą udaną. Wraz z klubem triumfował w Copa Libertadores i Brasileirao w 2019 roku, a rok później dołożył do tego zwycięstwa w Supercopa do Brasil i Cariocao. Jeszcze w kwietniu Jesus ma pojawić się w Rio de Janeiro. Wraz z żoną i córką będzie cieszył się brazylijskim karnawałem poza szczytem sezonu. W tym czasie zarząd Flamengo chciałby doprowadzić do spotkania ze szkoleniowcem. Od grudnia zeszłego roku 67-latek pozostaje bez pracy. Został wówczas zwolniony z portugalskiej Benfiki. Brazylijskie media przypominają, że już wtedy członek zarządu "Fla", Marcos Braz, rozważał Jesusa jako jednego z kandydatów do objęcia klubu. Rozmowy miały rzekomo utknąć jednak w martwym punkcie, dlatego postawiono na Paula Sousę. Jakub Żelepień, Interia