INTERIA.PL: Z każdym dniem dochodzi do nas coraz więcej informacji o Euro 2012, o budowanych stadionach, kibice zwiedzali już Stadion Narodowy, a także PGE Arenę w Gdańsku. Widać, że balon "Euro 2012" jest już powoli pompowany. A jak trener wytrzymuje "ciśnienie" z tym związane? Franciszek Smuda, selekcjoner reprezentacji Polski: - Ja już wiele ciśnień wytrzymałem, wytrzymam i to związane z ME. Ono mi nawet pomaga, bo mnie nakręca, motywuje. Co do stadionów, to jestem przekonany, że wszystko będzie elegancko wykończone. Niemcy - skoro tak często się do nich często porównujemy - też mieli poślizgi w trakcie przygotowań do MŚ 2006, to normalne, w Portugalii też wszystko robili na ostatnią chwilę, a po Euro 2004 asfalt im się skruszył - tak przynajmniej pisano. Dlatego nie ma co się przejmować poślizgami sięgającymi miesiąca, czy dwóch. Najważniejsze, że na ósmego czerwca wszystko będzie gotowe. U nas mamy świetne stadiony, czy to w Warszawie, czy to we Wrocławiu, czy w Gdańsku. Legia ma kapitalny stadionik, prawie każde duże miasto ma nowy stadion. W Lubinie nowy stadion, a w Krakowie nawet dwa. Dzięki temu zdarzają się kolejki ze stutysięczną oglądalnością? - Tak, bo nowe stadiony przyciągają większe zainteresowanie. Nowe stadiony wpływają pozytywnie na poprawę kibicowania. Każdy widzi, że ma komfort na arenie i nie chce go sobie zepsuć awanturami. Dlatego cieszę się, że tyle nowych obiektów już mamy, a kolejne powstają. Najbardziej potrzebny jest nowy stadion Górnikowi Zabrze, który ma bardzo dużą grupę kibiców i to dobrych kibiców. Poza tym, to duży klub z tradycjami. Na wszystkich naszych stadionach widać coraz częściej całe rodziny z dziećmi, a zadymiarzy jest coraz mniej. Najczęściej mamy kapitalnych kibiców. Podczas Euro 2008 aż mi żal ich było, że nic dla nich nie ugraliśmy. Wszystko jawi się w jasnych barwach, brakuje tylko naszego zespołu w Lidze Mistrzów! - Wiśle życzę awansu z całego serca. Przecież tyle podejść do Ligi Mistrzów już miała, że powinna się wreszcie przedostać. Ale z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że Champions League, to zabawa dla bogatych klubów. Tam, gdzie jest pieniądz, jest zespół, a z nim Liga Mistrzów. Nie możemy dopuścić do tego, że będziemy sprowadzać zawodników za 50, 100 tys. euro. Zawodników, którzy byli już w kilku, czy nawet kilkunastu klubach i w żadnym nic nie osiągnęli, a nagle mają u nas podpić Europę. Tacy gracze nic nie wnoszą, a blokują miejsce dla naszych piłkarzy. Zatem strata jest podwójna - traci klub i traci reprezentacja. Są jednak wyjątki wśród sprowadzanych zawodników, jak choćby Maor Melikson. Sondował pan możliwość jego gry dla Polski, ale nic z tego nie wyszło. Trochę szkoda? - Nie łudźmy się, on już się wypowiedział, że chce grać dla Izraela. Poza tym, na losowaniu eliminacji MŚ w Brazylii prezes izraelskiej federacji powiedział do mnie i do Grzegorza Laty, żebyśmy się nie łudzili, że dostaniemy Maora. On będzie potrzebny Izraelowi w eliminacjach do Euro 2012.