- Piłkarze wiedzą czego chcą, są bardzo zgrani ze sobą. Jest wielu fajnych, mocnych chłopaków, którzy grają u Leo. Bardzo, bardzo mocna drużyna. Uważam, że najtrudniejszy na tym etapie do grania, ale sam go sobie wylosowałem - dodał z uśmiechem popularny "Franz". - Panie trenerze, rywalizacja w rozgrywkach REMES Pucharu Polski, Pana zdaniem, do najkrótsza droga do europejskich rozgrywek? - Tak, zdecydowanie tak, bo zdobywając trzecie miejsce, piłkarze mają mniej wolnego, wcześniej muszą zacząć treningu. Praktycznie od razu po ostatnim meczu muszą zacząć znów trenować. Takie rozwiązanie to jest masakra. Trzecie miejsce jest najgorsze. Najlepszy jest więc Remes Puchar Polski. - Pana zespól będzie teraz grać co trzy dni, jeszcze do tego krajowy puchar. A w międzyczasie zgrupowanie reprezentacji Polski w RPA. Zawodnicy wytrzymają to wszystko? - Nie mają innego wyjścia, trzeba to wszystko spróbować pogodzić. Jeśli nie będzie teraz żadnych kontuzji, to myślę, że damy radę, ale od następnego sezonu, by grać dobrze i o najwyższe cele, to ta kadra już jest za wąska, zdecydowanie. - Waszym przeciwnikiem w rozgrywkach 1/2 finału Remes Pucharu Polski jest Polonia Warszawa. Co Pan może powiedzieć o rywalach? - Zawirowania odkładam zawsze na bok, bo wiem, że to jest dobry zespół, zespół który nie przegrywa na zawołanie, gra podobnie jak my. Piłkarze wiedzą czego chcą, są bardzo zgrani ze sobą. Jest wielu fajnych, mocnych chłopaków, którzy grają u Leo. Bardzo, bardzo mocna drużyna. Uważam, że najtrudniejszy na tym etapie do grania, ale sam go sobie wylosowałem (śmiech). - Dlaczego najtrudniejszy? Bo gra niewygodną piłkę czy jeszcze z jakiś innych powodów? - Grają konsekwentnie 90 minut, tak, jak my zresztą. Zawsze strzelają bramki, nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio mecz zakończyli bez zdobytego choćby jednego gola. Zawsze coś strzelą. - Czyli podobnie jak swego czasu Grodzisk Wielkopolski... - Tak, dokładnie tak. Zresztą to cały czas jest Grodzisk Wielkopolski, przecież 90 procent chłopaków jest z poprzedniej ekipy. Są ze sobą niesamowicie zgrani przez te wszystkie lata, to też jest ich spora siła. - Wymarzona zaliczka dla Pana, która może dać spokojny awans do oczekiwanego finału? - Każdy wynik będzie dobry, byle nie porażka. Jeśli już mam koniecznie powiedzieć, to niech będzie to 1:0. Na wyjeździe zawsze jesteśmy w stanie bramkę strzelić. - Rozgrywki Pucharu Polski ewidentnie Panu nie leżą. Wywalczył Pan już wszystko, ale do kolekcji brakuje jeszcze tylko właśnie krajowego pucharu.... - Tak, rzeczywiście jakoś mi tu nie idzie, ale jeśli chodzi o Polonię, mam dobre wspomnienia. Z Lubinem ich przeszedłem, choć pierwsze spotkanie pod moją nieobecność przegraliśmy. Jednak, jak wówczas przerwałem swój urlop, bo z kolei nie wiedziałem, że będę w Lubinie pracował, to wygraliśmy 3:0. To, co powiedziałem teraz, to też przykład tego, że wszystko jest możliwe, jak ma się dobry zespół. - A z Polonii wziąłby Pan kogoś do Lecha? - Tak. Wziąłbym Tomasza Jodłowca. Chłopak się super rozwinął, porównując jego obecną grę właśnie do tej, którą jeszcze pamiętam z Grodziska Wielkopolskiego. - Trenerze, a bardziej szczegółowo - dlaczego właśnie Jodłowca? - Ogólnie, bo się rozwinął i pasuje nam do koncepcji, do charakteru zespołu. - A Sebastian Przyrowski, też? - Jak powiedziałem Jodłowiec, to Jodłowiec. I koniec tematu. - A wracając już do bieżących spraw Lecha, to co z "Reniferem"(Hernanen Rengifo - przyp. red.)? - Na pewno nie na Puchar. Można ryzykować na Ruch, ale zobaczymy. Ja szczerze powiem, wolę go jeszcze po ostatnich kontuzjach i pechowym meczu z Wisłą trzymać. Zwłaszcza, że teraz mamy już bardzo ważny finisz ligi. Zresztą on sam musi poczuć, powiedzieć mi: trenerze chcę grać. On jest ostrożny, on ma taki charakter. - Ale Rengifo sam mówił, że z Ruchem chciałby chociaż kilka minut już zagrać? - A do niedzieli to jest jeszcze czas, zobaczymy. Na jutro na pewno nie wyjdzie. Podobnie jak Ivan, który ma z tego co pamiętam jakąś przepuklinę. Nie pamiętam dokładnie co, nie znam się. - Czyli szansę dostaną rezerwowi? - Tak, oczywiście, muszą mieć swoje chwilę, by się wykazać, przynajmniej Ci, którzy coś tam rokują dalej. Luis, Anderson (Luis Henriquez i Anderson Cueto - przyp. red.), muszą też mieć swoje okazje. Mam zamiar, choć muszę się z tym jeszcze przespać, dać odpocząć Bandrowskiemu. Chłopak nie schodzi poniżej wybieganych 13 km w meczu. A wczoraj Ligę Mistrzów oglądałem, gdzie najlepsi 11 - 11.5 km wybiegali. Bander biegał już nawet 14 km. Za dwa dni gramy też z Ruchem. Chciałoby się go i tu, i tu, ale trzeba coś wybrać. Wypośrodkować wszystko, by mógł wypocząć. - A Lewandowski też kiedyś odpocznie? - Kiedyś tak. Nie teraz, jest młody, musi grać, zdobywać doświadczenie. Poza tym były takie mecze, gdzie na meczu się nastał, więc myślę, że da radę do końca sezonu. - A czy ma Pan listę piłkarzy, którzy opuszczą Lecha? - Absolutnie, zupełnie nie. Piłkarzy jest mało. My potrzebujemy piłkarzy, a nie chcemy ich oddawać. Trzeba dołożyć. A potem, jak coś się wyjaśni, to można dać sobie i chłopakom jakieś dalsze pole manewru. Teraz odejście jakiegokolwiek piłkarza nie ma sensu. Najbardziej to do dziś żałuję, że odejść zdecydowali się Zając i Quinteros, z nimi ta kadra byłaby teraz zupełnie inna. Ale zadecydowali, więc już trudno. Gdzieś mi nawet ostatnio Cueto mówił, że Quinteros chciałby wrócić, ale teraz to sobie może wrócić... - Czego spodziewa się Pan po meczu Legia - Ruch Chorzów? - Legia na pewno jest faworytem, ale powiem wam szczerze - mnie nic nie interesuje, oprócz moich chłopaków, taktyki i treningów. Interesuje mnie tylko i wyłącznie moja drużyna i nic więcej. Martwię się też wami, dziennikarzami, bo w końcu razem pracujemy, nie (śmiech). - A kto stanie w bramce? - Bramkarz (śmiech). A tak na poważnie, to z tą kwestią też muszę się przespać, wszystko musimy wyważyć. Nie możemy dać Turinie się zasiedzieć, bo w razie kontuzji Krzysztofa Kotorowskiego musi wyjść, być gotowy do gry. A nie czasem zachowywać się, jak nowicjusz. - A jak już jesteśmy przy temacie bramkarzy. Czy Lech wciąż ma kłopoty z obsadą bramki? - Krzysiek Kotorowski, to dobry, solidny bramkarz. Turina też. Ale my nadal szukamy lepszego bramkarza. Spokojnie z tymi bramkarzami, nie sprowadzajmy ich na wariata. A jak, ja tu słyszę - Stachowiak, Kasprzik, pytam się po co? To są jeszcze bramkarzyki. Reprezentują podobny poziom do tych, co mamy. Poczekajmy.