Smuda niedawno znów podjął się prowadzenia jedenastki Widzewa i próbuje sprawić, by ten niezwykle zasłużony klub - mimo trudnej sytuacji - nie spadł do 2. ligi. Popularny "Franz" nie przyjmuje jednak całej odpowiedzialności za to, co dzieje się w klubie z Łodzi. - Ja sam nie pomogę. Nie tylko ja biorę odpowiedzialność za wyniki. Do tego muszą być i działacze i piłkarze - stwierdził trener, który dodał, iż liczy na powrót do pierwszej jedenastki Tomasza Łapińskiego. Smuda nie chciał wdawać się w rozważania, czy gdyby pełnił obecnie funkcje selekcjonera kadry, biało-czerwoni zakwalifikowaliby się do Euro-004. - Żaden trener nie daje gwarancji. Jeśli chodzi o mnie to przyjdzie czas... - wyjaśnił. Szkoleniowiec Widzewa postawił na Wisłę w walce o tytuł mistrzowski w naszej ekstraklasie i przyznał, że wciąż ma ogromny sentyment do klubu z ulicy Reymonta. - Osobiście czułem się w Krakowie znakomicie. W dalszym ciągu tak jest. Epitety na meczach pod moim adresem - przebaczam wszystkim kibicom - dodał Smuda, który doprowadził w przeszłości "Białą Gwiazdę" do tytułu mistrza Polski. <A href="http://czateria.interia.pl/gosc?cid=1130" class="sport1a">Zobacz pełną relację z czata</A>