- Klub kupił dwóch nowych zawodników - Szwajcara Aleksandra Freia z Rennes i Paragwajczyka Nelsona Valdeza z Werderu. Wydał na nich w sumie prawie dziewięć milionów euro, więc muszą grać - dodał popularny "Ebi". - Zmienił się też trener, został nim Juergen Roeber, ale podobno tylko na pół roku. Jeśli nie będę miał miejsca w pierwszej jedenastce, to odejdę. Ja też muszę grać, wtedy lepiej się czuję. Poza tym lubię mieć poczucie, że chce mnie nie tylko trener, bo oni się zmieniają, ale i klub, z którym zawarłem umowę. A dziś takiej pewności nie mam. Poczekam, co z tego wyniknie. Piłkarz może tylko czekać - tłumaczył Smolarek, który sam dba o swoje interesy. - Miałem menedżera, kiedy grałem jeszcze w Feyenoordzie. Był nim Jan de Zeeuw. Ale, nie wdając się w szczegóły, zawiodłem się na nim, kiedy był mi potrzebny. I rozstaliśmy się. Dlatego zdziwiłem się, widząc go przy reprezentacji Polski. Zadałem sobie pytanie - co on tam robi, przecież był moim menedżerem. Ale nikt mi nie odpowiedział. Nie mam menedżera, bo nie widzę powodu, żeby oddawać część swoich pieniędzy komuś, kto robi coś, co mogę zrobić sam. Albo nie robi, chociaż powinien. Menedżera nie potrzebuję. Przestrzegam młodych ludzi, żeby nie podpisywali pochopnie umów z menedżerami, którzy często chcą jedynie zarobić na znanej twarzy - podkreślił Smolarek.