To po jego interwencji w polu karnym w 67. minucie sędzia wskazał na "wapno", które na zwycięską bramkę dla GKS-u zamienił Stanisław Wróbel. - Jak pan oceni sobotnie spotkanie? - Pierwsza połowa była nieskładna w naszym wykonaniu, w drugiej było już nieco lepiej. Chcieliśmy na Bukowej odnieść zwycięstwo i pokazać wszystkim, że potrafimy grać, nawet z drużynami teoretycznie dużo słabszymi od nas. Niestety, po moim błędzie padła jedyna bramka w tym meczu, a zdobyli ją gospodarze. - Czy w 67. minucie sfaulował pan Pawła Brożka? - Napastnik GKS-u zachował się "cwaniacko" w polu karnym, wykorzystał nasz dość bliski kontakt i wywalczył "jedenastkę". Z mojej strony nie było przy tej interwencji żadnej złośliwości, ale rywal okazał się sprytniejszy. - Wasza porażka jest dużą niespodzianką. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że ten pojedynek nie będzie łatwy. Tylko większa determinacja w grze niż u rywala mogła nam przynieść sukces. W pierwszej połowie mecz nie układał się jednak po naszej myśli, potem jeden błąd i straciliśmy trzy punkty. - Wojciech Stawowy na konferencji prasowej powiedział, że przespaliście pierwsze 45 minut. - Zgadzam się z opinią trenera. On całą sytuację widział najlepiej przyglądając się z boku wydarzeniom na boisku. W przerwie w szatni wyjaśniliśmy sobie parę spraw, przede wszystkim chodziło o większą determinację w naszej grze, co było już widoczne w drugich 45 minutach. Akcje były bardziej płynne, mieliśmy optyczną przewagę, ale nic z niej nie wynikło, dlatego wracamy do Krakowa w kiepskich humorach. Rozmawiał Paweł Pieprzyca, Katowice