- Ja ją tylko wykończyłem, a bez pomocy partnerów z drużyny nic bym nie zrobił - stwierdził. - Został pan trochę niespodziewanym bohaterem. Po czerwonej kartce dla Marcina Wasilewskiego kibice liczyli na więcej strzelonych goli, a wy wygraliście tylko 1:0. - O tym zwycięstwie zadecydowała cała drużyna. W piłce jest tak, że bohaterem zostaje strzelec bramki, ale bez pomocy kolegów nic bym nie zrobił. Bardzo ładną akcję przeprowadzili Krzysiek Przytuła z Markiem Basterem, a ja ją tylko wykończyłem. - Po zejściu Wasilewskiego w 42.minucie nastąpił wasz zryw, zakończony pana golem, ale potem oddaliście inicjatywę rywalowi. - Amica to jest klasowy zespół, podobnie jak większość drużyn w pierwszej lidze i ciężko nam przez cały czas "siedzieć" na takim przeciwniku. Ten zryw po zejściu z boiska piłkarza rywali wynikał z tego, że zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy szansę "ustawić" sobie to spotkanie. W drugiej połowie też mieliśmy sytuacje do podwyższenia rezultatu i myślę, że kontrolowaliśmy przebieg meczu. - Może nawet i strzelilibyście więcej bramek, gdyby nie brak precyzji przy wyprowadzaniu kontrataków. Czasami aż za bardzo dokładnie chcieliście podawać koledze, co kończyło się stratami. - Jeśli próbuje się niekonwencjonalnych podań, to trzeba liczyć się z tym, że się piłkę straci. M.in. dzięki próbom takich zagrań mówiono o Cracovii, że gra z polotem. Jeśli dojdzie jeszcze większa dokładność przy podaniach, większa agresja, nasza gra powinna wyglądać jeszcze lepiej. - No właśnie na ile procent swoich możliwości oceniacie waszą grę w tych dwóch pierwszych kolejkach nowego sezonu? - Ciężko jest mi powiedzieć. Wydaje mi się, że mecz z Amiką był już lepszy niż inauguracyjny w Kielcach, a jeśli jest poprawa, tzn., że zmierzamy w dobrym kierunku. Paweł Pieprzyca, Kraków