Maciej Skorża został zaprezentowany jako szkoleniowiec Urawy Red Diamonds w listopadzie ubiegłego roku, kilka miesięcy po przymusowym odejściu z Lecha Poznań, spowodowanym problemami osobistymi. Niedługo później "pomógł" jednak "Kolejorzowi", bo jednym z jego pierwszych transferów w nowym klubie był Marius Hoibraten, ówcześnie zawodnik Bodo/Glimt, z którym Lech mierzył się w 1/16 finału Ligi Konferencji. Pracę w Japonii zaczął z kolei od dwóch wyjazdowych porażek, potem jednak z każdym kolejnym tygodniem było już coraz lepiej. Asystenci Santosa na meczu Ekstraklasy. Możliwy debiut w reprezentacji? Maciej Skorża z kolejnym zwycięstwem w Japonii. Szalony mecz drużyny polskiego trenera Od tamtego momentu Urawa już nie przegrała meczu, szybko doskakując do czołówki tabeli J-League. W sobotni poranek czasu polskiego, zespół Skorży grał na własnym stadionie z HC Sapporo, ekipą ze środka tabeli. Spotkaniu towarzyszyła świetna atmosfera, bo z trybun śledziło je ponad 38 tysięcy kibiców, którzy przygotowali bardzo efektowną oprawę. Sam mecz miał bardzo dramatyczny przebieg, szczególnie po przerwie. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, a goście dodatkowo zostali osłabieni, bo czerwoną kartkę zobaczył Toya Nakamura. Urawa objęła prowadzenie w 68. minucie, dzięki trafieniu Alexandra Scholza, a po chwili mogło być już 2:0, ale bramka została anulowana po analizie VAR. Technologia wkroczyła do gry także kilka minut później, a w roli głównej tym razem był były napastnik Legii Warszawa, Wisły Płock i Górnika Zabrze, Jose Kante. Gwinejczyk początkowo zobaczył żółtą kartkę za faul, ale po podpowiedzi VAR arbiter zmienił decyzję i wyrzucił go z boiska. Spore szaleństwo miało miejsce w samej końcówce. W 83. minucie z karnego drugiego gola dla Urawy zdobył Shinzo Koroki, a na dwie minuty przed końcem goście złapali kontakt, po kapitalnej solowej akcji Daikiego Sugi. Piłkarze z Sapporo szukali gola wyrównującego, bo przez przerwy spotkanie było mocno przedłużone, ostatecznie jednak to ekipa Skorży dołożyła dwa ciosy w doliczonym czasie gry i zanotowała efektowne zwycięstwo 4:1. Dobry prognostyk przed finałem azjatyckiej Ligi Mistrzów Po ośmiu rozegranych kolejkach Urawa jest na 4. miejscu w tabeli J-League, ze stratą trzech punktów do liderującego Vissel Kobe. Dobre wyniki zespołu prowadzonego przez wciąż aktualnego mistrza Polski mogą napawać kibiców optymizmem, zwłaszcza przed nadchodzącym wyzwaniem, jakim jest finał azjatyckiej Ligi Mistrzów, rozgrywany w formie dwumeczu. Urawę czeka tam ciężkie zadanie, bo ich rywalem będzie Al Hilal. Pierwszy mecz zaplanowany jest na 29 kwietnia w Rijadzie, rewanż w Japonii odbędzie się tydzień później.