Proces toczył się nie tylko o regulaminy, z których najważniejszym był punkt mówiący o bezpośredniej rywalizacji, którą wygrał Hutnik, ale też zwykłą ludzka uczciwość. Gdyby na korzyść Motoru zawyrokował Podkarpacki, czy Świętokrzyski ZPN - powołując się na fakt, że nie rozegrano dwóch tylko jeden mecz między zainteresowanymi zespołami, nie byłoby aż tak wielkiego skandalu. Baronów z Kielc czy Rzeczowa nikt by nie posądził o stronniczość. Z tych województw drużyny również biorą udział w rozgrywkach IV grupy III ligi. Prezesowi LZPN Zbigniewowi Bartnikowi zabrakło taktu, poczucia dobrego smaku. Mógł przecież poprosić o podjęcie decyzji PZPN-u, bądź kolegów z Rzeszowa, czy Kielc. Stało się jednak inaczej: związek z siedzibą w Lublinie upchnął butami zespół z własnego podwórka w wyższej lidze. - Zrobili hokus-pokus, czary-mary, odwróć tabelę Motor jest na czele - trafił nerwy przed kamerami telewizyjnymi szef piłki w Małopolsce Ryszard Niemiec. Ale i wówczas Hutnik mógłby się czuć pokrzywdzony. Nie można przecież z góry założyć, że przegrałby rewanż z Motorem w Lublinie, którego możliwość rozegrania zablokowała pandemia.