Niedzielę hitów w polskiej PKO Ekstraklasie rozpoczęła rywalizacja między aktualnymi mistrzami Polski, a więc Jagiellonią Białystok i Rakowem Częstochowa, któremu "Jaga" odebrała tytuł z rąk. Już po czterech minutach tego spotkania jasne stało się, że będzie o nim bardzo głośno. Koszmarne wieści dla Lewandowskiego i spółki, tuż przed hitem. FC Barcelona ogłasza Doszło bowiem do olbrzymiej kontrowersji z udziałem Michaela Ameyawa, sędziego głównego Jarosława Przybyła oraz sędziego VAR Tomasza Kwiatkowskiego. Reprezentant Polski padł w polu karnym Jagiellonii i sędzia Przybył wskazał na rzut karny. Kwiatkowski tłumaczy bierność VAR-u. Absurd Problem w tym, że sytuacja Ameyawa wzbudziła ogromne kontrowersje, a nie interweniował VAR. Jak się okazuje, według medialnych doniesień interweniować nie mógł bo... nie działały monitory, na których arbitrzy mogliby odwinąć całe zdarzenie. FC Barcelona osłabiona na hit. Jest decyzja ws. Lewandowskiego Sędzia Tomasz Kwiatkowski skomentował całe zdarzenie w rozmowie z Canal + w programie "Liga + Extra". - Przez całe spotkanie mieliśmy problemy komunikacyjne. W wozie VAR nie słyszeliśmy sędziów z boiska. Jedyną opcją była krótkofalówka z sędzią technicznym. Przez pierwsze 15 min nie działał monitor. Później zaczął działać. Sędzia poinformował trenerów, że jest problem komunikacyjny z VAR-em - rozpoczął arbiter. - O słuszności decyzji nie chcę się wypowiadać. Ewentualnej interwencji nie było, bo nie działał monitor. Sytuacja była kontrowersyjna. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby to była sytuacja 100/0, np. zagranie piłki ręką przed pustą bramką, może można by z tego zrobić interwencję bez pokazywania, natomiast to była sytuacja interpretacyjna. Nie mieliśmy możliwości pokazać jej sędziemu na monitorze - dodał.