Niespokojnie ostatnio na pomorskich stadionach niższych klas rozgrywkowych. Pisaliśmy o pobiciu piłkarzy Wierzycy Pelplin na stadionie w Wejherowie. W tym samym mieście na stadionie Gryfa obrażano ciemnoskórego zawodnika Jaguara Gdańsk, Luiza Santosa znanego jako Deleu. To absolutny skandal, zważywszy że popularny "Didi" od lat ma polskie obywatelstwo, to dobry człowiek a polskim językiem włada pewnie lepiej niż obrażający go troglodyci. Niestety wczoraj znów doszło do przykrego incydentu, który wymaga napiętnowania. Mecz IV ligi pomiędzy Pogonią Lębork (trenerem jest Mateusz Michniewicz, syn byłego selekcjonera) i Jaguarem zakończył się remisem 1-1, ale w 60. minucie został przerwany ze względu na zamieszki na trybunach. Zaatakowana została grupka kibiców z Gdańska, być może miejscowych sprowokowały zielone barwy Jaguara niekoniecznie dobrze kojarzące się w tej części kraju, jako kolory Lechii Gdańsk. Bracia Jadanowscy (właściciel Michał i prezes Jacek, wciąż aktywny na boisku zawodnik) wywodzą się z największego klubu regionu i odrębną kwestią na inną dyskusję jest czy Jaguar urósł tak bardzo (w jego barwach trenuje ponad 800 dzieci, tyle samo ma Gedania), bo jest tak mocny, czy to się dzięki słabości organizacyjnej Lechii. Z klubu stricte młodzieżowego Jaguar Gdańsk stał się takim, który coraz odważniej porusza się w piłce seniorskiej, coraz śmielej puka do bram III ligi i dorobił się grupki kibiców, która jeździ na mecze wyjazdowe. Do Lęborka wybrało ich się pięciu, w tym trzech niepełnosprawnych. Oddajmy głos Michałowi Jadanowskiego, właścicielowi Jaguara. - W Lęborku byłem jako kierowca klubowego autokaru, taka specyfika tego poziomu rozgrywek. Nie byłem wpisany do protokołu, ale byłem ubrany w strój klubowy, obserwowałem mecz z trybun. Około 60 minuty na boisko wbiegła grupa około 10 miejscowych w kominiarkach, biegnąc w kierunku sektora gości. Jako, że był tam mój 70-letni ojciec pobiegłem zaatakowanym na pomoc. Miejscowi skradli naszą flagę i przez nikogo nie niepokojeni oddalili się w swoim kierunku. Absurdem było w tej sytuacji kontynuować mecz Nie czułem się najlepiej, miałem zawroty głowy, dlatego w niedzielny poranek udałem się do szpitala w celu zrobienia obdukcji. Wszystko z moim zdrowiem jest okej, ale tak tego nie zostawimy. Następnym razem może dojść do tragedii - mówi nam Jadanowski. W niedawnych wyborach w Pomorskim ZPN, Jacek Paszulewicz dyrektor Jaguara poległ sromotnie w rywalizacji o stołek prezesa z dotychczasowym szefem wojewódzkiej piłki, Radosławem Michalskim. Obojętnie kto rządzi bezpieczeństwo uczestników rozgrywek powinno być priorytetem wszystkich członków piłkarskiego środowiska.