- Musimy ratować Milan. Aby to się udało, każdy piłkarz musi być w szczytowej dyspozycji, bez choćby momentu dekoncentracji przez cały mecz, do ostatniej jego sekundy - warunkował Berlusconi. Tak mówi człowiek, który sprzedał przed sezonem najlepszego piłkarza Milanu, Ricardo Kakę, a teraz oczekuje, że rossoneri odrobią stratę 2-3 po rozegranym na San Siro pierwszym meczu. Jeżeli Berlusconi sam w to wierzy, to znaczy, że piłka opanowała jego umysł. Z pozycji prezesa klubu odmienienie losów rywalizacji układającej się po myśli mistrzów Anglii jest dalece łatwiejsze, niż sprawienie tego na murawie. Znawcom futbolu, a nawet byłym piłkarzom, którzy grali na najwyższym poziomie, tylko wydaje się, że wiedzą co chodzi po głowie dzisiejszym zawodnikom. W zeszłym tygodniu Chris Waddle, były czarodziej prawego skrzydła w reprezentacji Anglii zrugał publicznie Theo Walcotta, młodego skrzydłowego Arsenalu. - Walcott ma jeden ważny atut - to niesamowite tempo gry - powiedział Waddle w brytyjskiej telewizji. - Ale nie ma głowy do piłki. Naprawdę niewielu już pamięta lata 80. XX wieku, gdy Waddle rozegrał kilka niesamowitych meczów w barwach Anglii, Tottenhamu, czy Olympique Marsylia i nigdy się nie dowiesz, co mógł wtedy myśleć. Ośmieszał obrońców swym patykowatym stylem gry, wzlotami fantazji, urzekał talentem do prezentowania zagrań nie z tej ziemi. Skauci, specjaliści od rozpracowania przeciwnika i trenerzy rywali nigdy go nie rozgryźli. Miał tak wspaniałą technike, że z łatwością zwodził rywali, był w stanie wprawiać ich w stan furii. A przecież, Waddle był w pewnym momencie opóźniony w rozwoju sportowym. Pracował więc na co dzień w fabryce wytwarzającej kiełbasę i inne wyroby mięsne. Paradoksalnie, kiedy dostał już swoją szansę jako piłkarz, nie przypominał kogoś wyjętego z matrycy. Był indywidualistą, miał w sobie wolność, a to dlatego, że ominął go system szkoleniowy, który często niszczy wyobraźnię wśród dzieciaków. Szczerze, to znałem trenerów, którzy zatrudniali Waddle, gdy miał on 30 lat i więcej. Nie byli w stanie dojść, dlaczego jest taki, jaki jest. Jeden z nich, Bobby Robson, nigdy nie zrozumiał dlaczego Waddle spudłował karnego z Niemcami, kosztującego Anglię awans do finału MŚ 1990. Talent tego gracza był niewątpliwy, ale coś w głowie lub systemie nerwowym zawiodło go. To jednak jest sport. Dlatego kochamy i nienawidzimy go jednocześnie. Sam Waddle stąpa dziś po gruncie, na którym problemy z utrzymaniem równowagi mają psycholodzy. Konkretnie chodzi o problem pt.: "co siedzi w głowach młodych gwiazdeczek piłki". Waddle, oraz inni byli piłkarze, żyjący z oceniania współczesnej gry, są opłacani po to, by dać nam krytyczną analizę. Ale kiedy Waddle mówił o tym, że Walcottowi brakuje piłkarskiego mózgu oraz wyrażał wątpliwość czy taki w ogóle mu się wykształci, to może jednak zapomniał skąd sam przyszedł. Walcott skończył 21 lat dokładnie 16 marca i wcale nie jest młody jak na zawodnika, który jako 17-latek pojechał na MŚ 2006. Przecież Waddle, gdy liczył sobie 20 wiosen, miał problemy z zyskaniem uznania w zawodowym klubie. Walcott robi więc błyskawiczną karierę, ale wraz z tym przyszła podatność na kontuzje. Ostatnio ciągle odnawiające się urazy barku powodujące konieczność operacji. Fabio Capello, selekcjoner reprezentacji Anglii, pamiętając trzy gole Walcotta przeciwko Chorwacji dwa lata temu, wystawił go w podstawowym składzie w niedawnym meczu z Egiptem. Trener wiedział, że chłopak rozegrał ledwie siedem spotkań w tym sezonie z powodu zabiegów medycznych, ale po prostu myśli, że Walcott ma w sobie coś wyjątkowego. Występ Walcotta, pełen szybkiego acz bezproduktywnego biegania, sprowokował wspomniany komentarz Waddle'a. Ale jak to zazwyczaj w takich sytuacjach bywa, skrzydłowy "bez mózgu" błysnął już w następnym meczu. W lidze w barwach Arsenalu wybił się ponad poziom takich graczy jak chociażby Cesc Fabregas. Walcott zdobył gola, kreował partnerów i popisywał się świetnymi centrami. Waddle wciąż twierdzi, że nie zabrałby Walcotta do RPA. Capello jednak niemal na pewno to zrobi, jeśli tylko piłkarz będzie wystarczająco zdrowy. Z wszystkich piłkarzy, poza bramkarzami, to skrzydłowi mogą być najbardziej "dzicy". Chcemy aby byli wolni, inni. Chcemy, żeby dostarczali nam rozrywki, ale oczekujemy również końcowego produktu. Według jednej ze szkół, przyszłość Walcotta jest na środku ataku. Ma to w głowie z pewnością Arsene Wenger. Czeka tylko na rozwój fizyczny zawodnika, tak by mógł on powalczyć ze środkowymi obrońcami. Ktoś kto już ma wystarczającą fizyczną siłę, Brazylijczyk Adriano, zapracował na ponowne powołanie do narodowej kadry. Jego umiejętności, a szczególnie potężna siła strzału, są tak wysokie, że nawet Carlos Dunga, najbardziej chyba pragmatyczny z brazylijskich trenerów, flirtuje z myślą zabrania go na mistrzostwa. Aż 27 goli Adriano w 48 narodowych występach kusi szkoleniowca. Z tym zawodnikiem wiąże się jednak ogromne ryzyko - problemy z alkoholem i kobietami. Adriano jest chłopakiem z getta, z faweli w Rio de Janeiro. Został sprzedany do Interu Mediolan jako nastolatek i chyba nigdy nie pogodził się ze stratą ojca. Próbował mu go zastąpić Massimo Moratti, ale właściciel Interu za bardzo mu pobłażał. W końcu pozwolił mu odejść. Stracił jednak strasznie dużo pieniędzy, kiedy okazało się, że jedyną nadzieją na uratowanie Adriano od demonów picia i depresji jest dać mu wrócić do pierwszego klubu w Rio - Flamengo. Kiedy to nastąpiło, gole wróciły, ale ostatnio znów wybuchł skandal. Adriano jest zamieszany w kłótnię z udziałem przemocy ze swoją byłą dziewczyną. Nie pojawił się na treningu... - Kiedy zaczyna pić, nie może skończyć - powiedział w rozmowie z Radio Bandeirantes Marcos Braz, dyrektor Flamengo. - Pokonał ten problem, ale wszystko zaczęło się od początku z powodu sytuacji osobistej. Mistrzostwa Świata w RPA zbliżają się wielkimi krokami. Może jednak zobaczymy na nich Walcotta i Adriano grających wspaniałą piłkę. A może żaden z nich tam nie pojedzie... Talent jest w nogach, ale czy w sporcie jest taki moment, w którym decyduje się, czy zwycięża siła mózgu, czy też czysty instynkt? Rob Hughes New York Times/International Herald Tribune Tłum. Michał Białoński, Witold Cebulewski