Zespoły Manchesteru United i Liverpoolu walkę w Pucharze Anglii zaczęły od trzeciej rundy, w której "Czerwone Diabły" pokonały Wigan Athletic, a "The Reds" Arsenal. Później ekipa z Old Trafford eliminowała jeszcze Newport County i Nottingham Forest, a podopieczni Juergena Kloppa Norwich City i Southampton. Bezpośrednie starcie obu ekip w ćwierćfinale, nazywane "Bitwą o Anglię", zapowiadało się na emocjonujące spotkanie, którego faworytem była drużyna Liverpoolu. Mecz kapitalnie rozpoczął się dla gospodarzy. W 10. minucie w szesnastkę wbiegł Alejandro Garnacho, który próbował zaskoczyć Caoimhina Kellehera, ale ten sparował jego strzał. Przy dobitce Scotta McTominaya był już bezradny - Szkot umieścił piłkę w siatce i dał prowadzenie Manchesterowi. Gorąco wokół Lewandowskiego, padła kluczowa wiadomość. Jest komunikat Bayernu Dwa ciosy Liverpoolu, Manchester zaskoczony przed przerwą Po stracie bramki goście rzucili się do ataków. Aktywny był Andrew Robertson, który najpierw uderzył minimalnie nad poprzeczką, a kilka minut później dośrodkowaniem szukał Darwina Nuneza. Mało brakowało, a na listę strzelców ponownie wpisałby się McTominay, jednak tym razem golkiper "The Reds" stanął na wysokości zadania. Chwilę później po drugiej stronie boiska szansy na doprowadzenie do wyrównania nie wykorzystał Luis Diaz. Kilka minut później po strzale Wataru Endo skapitulował Andre Onana, jednak bramki nie uznano, bo sędzia wskazał na spalonego. Jeszcze przed przerwą podopieczni Kloppa i tak dopięli swego. W 44. minucie piłkę w szesnastce otrzymał Alexis Mac Allister, który pewnym strzałem doprowadził do wyrównania. Na tym nie koniec - w doliczonym czasie gry, gdy już się wydawało, że piłkarze zejdą do szatni przy stanie 1:1, do piłki odbitej przez Onanę dopadł Mohamed Salah, który umieścił piłkę w siatce. Dogrywka w starciu Manchesteru United z Liverpoolem Kilka minut po zmianie stron blisko strzelenia gola był Bruno Fernandes, jednak piłka po próbie Portugalczyka minęła bramkę Liverpoolu. Kapitan "Czerwonych Diabłów" nie rozgrywał zresztą dobrego meczu i momentami był wręcz "wyłączony" z gry, nie biorąc na siebie ciężaru odpowiedzialności za rozgrywanie akcji. Z minuty na minutę gospodarze podejmowali coraz bardziej dramatyczne próby, jednak ciągle bili głową w mur i nie byli w stanie poradzić sobie ze świetnie zorganizowaną defensywą "The Reds". Do czasu - w 87. minucie błysnął wprowadzony na boisko w drugiej połowie Antony - Brazylijczyk wykorzystał zamieszanie w polu karnym, obrócił się z piłką i precyzyjnym strzałem przy słupku doprowadził do remisu. Mało brakowało, a kilkadziesiąt sekund później Liverpool odpowiedziałby trafieniem, ale futbolówka po wrzutce Harveya Eliotta trafiła w słupek. Regulaminowy czas gry zakończył się wynikiem 2:2, chociaż w ostatniej akcji "piłkę meczową" na nodze miał Markus Rashford, który fatalnie spudłował w stuprocentowej sytuacji. Konieczne było więc rozegranie dogrywki. A w tej inicjatywę przejęli piłkarze Manchesteru United, spychając rywali do defensywy. Ci jednak ponownie popisali się skutecznością - tuż przed przerwą na listę strzelców wpisał się Elliott, dzięki czemu przyjezdni ponownie wyszli na prowadzenie. Gospodarze nie podłamali się stratą bramki i ponownie ruszyli do ataków. Ich starania zostały wynagrodzone w drugiej częsti dogrywki - McTominay przejął piłkę przed szesnastkę, odegrał w pole karne do Rashforda, a ten pewnym strzałem doprowadził do wyrównania. Wielkie emocje w dogrywce na Old Trafford I gdy kibice zgromadzeni na Old Trafford powoli oswajali się z myślą, że czeka ich seria rzutów karnych, decydujący cios zadali piłkarze Manchesteru United. Po rzucie rożnym egzekwowanym przez Liverpool "Czerwone Diabły" przeprowadziły kontraatak - akcję pociągnął Garnacho, odegrał do Diallo, a ten płaskim strzałem ustalił wynik na 4:3 i zapewnił swojej drużynie awans do półfinału. Wcześniej awans do półfinału Pucharu Anglii zapewniły sobie ekipy Covenry City, Manchesteru City oraz Chelsea. Tytułu bronią "Obywatele", którzy przed rokiem pokonali w finale Manchester United. Bayer się nie zatrzymuje. Kolejny koncert podopiecznych Xabiego Alonso, rekord wyśrubowany