Jewhen Konopljanka to wielokrotny reprezentant Ukrainy (87 gier/21 goli). Dwukrotnie wybierany był w swojej ojczyźnie Piłkarzem Roku (2010, 2012). Jako zawodnik Sevilla FC wygrał Ligę Europy przed blisko ośmioma laty. Kiedy więc pojawił się w Polsce zimą 2022 roku, traktowany był z honorami. Miał szybko zapracować na miano pierwszoplanowej postaci PKO Ekstraklasy. Tak się jednak nie stało. W barwach Cracovii spędził półtora sezonu. W tym czasie rozegrał 36 ligowych spotkań i zdobył dwie bramki. Nowy faworyt do zastąpienia Janusza Filipiaka. To niedawny współpracownik Kuleszy Jewhen Konopljanka latem ruszył na podbój Rumunii. Ale plan nie wypalił Ukrainiec pokazał na naszych boiskach próbkę niebagatelnych umiejętności, ale częściej raził brakiem zaangażowania i niedostatecznym przygotowaniem fizycznym. W generalnym rozrachunku okazał się rozczarowaniem. Ostatniego lata opuścił Kraków i przeprowadził się do Rumunii. Tam podpisał dwuletni kontrakt z CFR Cluj. Umowa zawierała opcję prolongaty o kolejny sezon. Dzisiaj wygląda to... co najmniej niedorzecznie. Cały dorobek 34-letniego obecnie piłkarza to cztery występy - jeden w kwalifikacjach Ligi Konferencji i trzy w lidze krajowej. Na murawie przebywał ledwie przez 54 minuty. Ostatnie spotkanie z jego udziałem odbyło się 6 listopada. Jak czytamy w oficjalnym komunikacie, w środę strony rozwiązały umowę "za porozumieniem stron". Powód? Rumuński "Prosport" twierdzi, że pracodawca nie wierzył w rzekome kontuzje piłkarza. Jednego wyrzucają, drugi sam odszedł. Kolejne kłopoty beniaminka Ekstraklasy - Kompletny nonsens. Niech zobaczą, w ilu meczach siedziałem na ławce rezerwowych, kiedy byłem całkowicie gotowy do gry. Gdybym nie był gotowy, nie zostałbym uwzględniony w meczowej kadrze - odpowiada Konopljanka cytowany przez sport.ua. I rzuca poważne oskarżenie: - Klub wypłacił mi tylko jedną pensję przez pięć miesięcy. Jeszcze się ze mną nie porozumieli w tym temacie. Co teraz? Tydzień odpoczynku z rodziną. Potem - to już spekulacje - kontynuacja kariery w Chinach, Japonii albo... Indonezji. "Zmarnował swoje szanse, zaprzepaścił je. Bóg dał mu prawdziwy talent piłkarski, ale nie dał mu charakteru. Tylko Ronaldinho mógł sobie pozwolić na grę wyłącznie tym, co dała natura" - pisze Walerij Wasilenko w serwisie sport.ua. Po 21 kolejkach rumuńskiej ekstraklasy ekipa z Cluj zajmuje drugą pozycję w tabeli ze stratą ośmiu punktów do liderującej Steauy Bukareszt.