Wygląda na to, że Arabia Saudyjska dopięła swego. Bardzo chciała organizować piłkarskie mistrzostwa świata na wzór Kataru, który ubiegł ją jako pierwszy gospodarz takiej imprezy wśród państw arabskich i bliskowschodnich. Fakt, że Katar tak niedawno był gospodarzem mundialu bardzo skomplikował życie Saudyjczykom. Obawiali się oni, że FIFA nie zgodzi się przyznać turnieju ponownie państwu znad Zatoki Perskiej, nawet jeśli ma pieniądze i ogromne wpływy. Saudyjczycy zaczęli więc kombinować. Aby uniknąć zarzutów o monopolizacji mistrzostw świata przez kraje arabskie, wymyśliła turniej, jakiego nie było. Miał się on odbyć w trzech krajach na trzech różnych kontynentach - w Azji (Arabia Saudyjska), ale także Afryce (Egipt) i Europie (Grecja). Z tej propozycji jednak niewiele już zostało z uwagi na niechęć Egipcjan. Oni uznali, że nie potrzebują Saudyjczyków i nie widzą powodu, by organizować mistrzostwa świata pod ich dyktando. Podziękowali i postawili Rijad w trudnej sytuacji. W takich okolicznościach upadła saudyjska koncepcja sięgnięcia po mundial 2030, na której Rijadowi bardzo zależało. W 2034 roku bowiem w saudyjskiej stolicy odbędzie się już wielka impreza - igrzyska azjatyckie, podobne do tych, które ostatnio organizowało chińskie Hangzhou (w 2026 roku igrzyska te zorganizuje Nagoja, a w 2030 roku - co ciekawe, Doha). To pierwsza takie igrzyska w Arabii Saudyjskiej, którą i tu wyprzedził Katar. Arabia Saudyjska nie chciała mundialu akurat w 2034 roku Arabia Saudyjska wolała więc uniknąć igrzysk azjatyckich i piłkarskich mistrzostw świata w jednym roku, ale nie udało się. Mundial 2030 został już przyznany, a FIFA tak bardzo chciała zorganizować go w Europie, że nagięła zasady do absurdalnych rozmiarów. Turniej rozpocznie się zatem w Ameryce Południowej, by uczcić stulecie imprezy przeprowadzonej po raz pierwszy w 1930 roku w Urugwaju (stąd nie wiadomo za bardzo co robią wśród organizatorów w 2030 roku także Argentyna i Paragwaj), a potem przeniesie się do Hiszpanii, Portugalii i Maroka. Saudyjczykom pozostał rok 2034, ale i tu mieli konkurencję i to poważną. Była nią Australia, która nigdy nie organizowała mundialu. Taka impreza nigdy nie zawitała do tej części świata, a Australia bardzo o to zabiega. Argumentem miał być niedawny mundial kobiet, organizowany w sposób iście brawurowy wespół z Nową Zelandią. Wszyscy chwalili rozmach tej imprezy, ogromne zainteresowanie, wręcz szaleństwo Australijczyków na punkcie mistrzostw świata, pełne stadiony i wspaniałą atmosferę. Tajemnicza flaga przed meczem mundialu. Wisi tu za każdym razem Chęć organizacji tych mistrzostw wyrażały kraje Azji Południowo-Wschodniej (Indonezja, Malezja, Filipiny), a także Uzbekistan z Kazachstanem i wreszcie dwa kraje uważane za poważnych faworytów - Chiny. Ich pomysły jednak nie znajdowały urzeczywistnienia. Australia zatem zaczęła kombinować, by mistrzostwa świata w 2034 roku przeprowadzić nie z Nową Zelandią, jak początkowo planowała (Nowozelandczycy niespecjalnie się do tego pomysłu kwapili), ale z krajami południowej Azji. W grę wchodziła na pewno Indonezja, może także Malezja, Singapur, Filipiny. Sprawa była otwarta, ale umarła pod koniec tego miesiąca. Ostatniego dnia składania ofert Australia - jak podaje agencja AP News - podziękowała za dalsze starania i wycofała się z walki o turniej. Nieoficjalnym powodem jest to, że Indonezja ostatecznie jej odmówiła i co więcej, poparła Arabię Saudyjską. Możemy się tylko domyślać, co spowodowało taką postawę Indonezyjczyków. Gospodarz mundialu 2034 jest już znany? Zbigniew Boniek reaguje "Rozważaliśmy możliwość ubiegania się o organizację Mistrzostw Świata FIFA i - biorąc pod uwagę wszystkie czynniki - doszliśmy do wniosku, aby nie robić tego w przypadku zawodów w 2034 roku" - czytamy w oświadczeniu federacji australijskiej. To znaczy, że - o ile do północy 1 listopada nic się nie zmieni - na placu boju pozostał już tylko jeden kandydat. To Arabia Saudyjska, która nie musi niczego kombinować i szukać współpracy z sąsiadami i innymi państwami. Zorganizuje mundial 2034 roku sama. Decyzja ma zapaść 1 grudnia i wobec braku kontrkandydatów będzie formalnością.