Bundesliga w ostatnich sezonach kojarzy się z potworną monotonią. Bayern, Bayern, Bayern i jeszcze kilka razy Bayern Monachium. Tak wygląda lista mistrzów Niemiec od sezonu 2012/2013. Ostatni raz, gdy Bayern nie zdobył mistrzostwa Niemiec w Borussii Dortmund grała polska trójka złożona z Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka. Zresztą, to właśnie oni w sezonie 2010/2011 wygrali wyścig o to trofeum. Przełom ws. Piotra Zielińskiego. Dzień przed hitem otrzymał taką wiadomość Później emocje w Bundeslidze były znikome i najciekawsze były realnie rozważania o tym, jaki rekord w dany weekend pobije Robert Lewandowski. Polak bowiem praktycznie, co kolejkę znajdował się na ustach ekspertów, którzy rozmawiali o kolejnych wspaniałych osiągnięciach. W kwestii mistrzostwa wszystko było jasne i przed poszczególnymi sezonami jedynie zastanawiano się, na jak wczesnym etapie Bayern zapewni sobie kolejną paterę. Xabi Alonso geniuszem, który chce powstrzymać Bayern Monachium Jasne bywały takie sezony, w których do ostatnich meczów, a nawet minut mieliśmy wielkie emocje. Przykładem choćby poprzednie rozgrywki, gdy kwestia tytułu rozegrała się w ostatnich 30 minutach i ostatecznie wygrał... Bayern nad Borussią Dortmund. Trwający sezon daje nadzieję na to, że nie tylko rozgrywki do końca będą trzymać w napięciu, ale co więcej, na szczycie Bundesligi w końcu dojdzie do zmiany. Pojawił się bowiem Bayern, ale bez literki "n", a więc Bayer Leverkusen. Już przed sezonem jasne było, że ekipa dowodzona przez Xabiego Alonso będzie bardzo mocna, ale chyba nikt nie przewidywał, że aż tak. Mówimy bowiem o zespole, który w 30 meczach obecnego sezonu nie poniósł żadnej klęski. Hiszpan ze swoimi piłkarzami nie wiedzą, jak smakuje gorycz porażki w sezonie 2023/2024. Już ten fakt robi potężne wrażenie. A jednak to prawda o Lewandowskim w Barcelonie, kolega potwierdza. "Staram się uczyć od niego jak najwięcej" Nie ma wątpliwości, że Bayer to jedna z najpiękniej grających w piłkę drużyn w czołowych ligach europejskich obecnie. Xabi Alonso stworzył maszynę, w której wszystko funkcjonuje, jak w szwajcarskim zegarku i nawet poszczególne nieobecności, jak na razie nie burzyły obrazu zespołu wręcz idealnego. System, który wymyślił Hiszpan, jest zabójczy dla rywali, a piłkarze realizują założenia trenera zwyczajnie perfekcyjnie. Czasem może jedynie zawieść skuteczność. Efekt jest taki, że Bayer do absolutnego hitu 21. kolejki Bundesligi podchodzi z pozycji lidera. Zespół Alonso w 20 meczach uzbierał 52 punkty. Za jego plecami znajduje się Bayern Monachium, który zgromadził dwa oczka mniej. Trudno wskazać w tym spotkaniu faworyta. Bayern ma zdecydowanie większe doświadczenie w tego typu meczach, ale Bayer z kolei będzie miał za sobą 30 tysięcy gardeł, które będą wspierać go z całych sił. Ich pierwsze spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2, co jest o tyle istotne, że w przypadku ewentualnej identycznej liczby punktów na koniec sezonu pod uwagę bierze się najpierw bilans meczów bezpośrednich. Bayer przy ewentualnym zwycięstwie w tym spotkaniu otwiera sobie wręcz autostradę do mistrzostwa. Pięć punktów przewagi na 13 meczów przed końcem brzmi już niesamowicie optymistycznie. Wydaje się więc, że na musiku przed pierwszym gwizdkiem będą goście, którzy przegrać nie mogą, bo sytuacja zrobi się niesamowicie trudna. Dodatkowo Bayer może także w tym sezonie zerwać z łatką "vicekusen", która przylgnęła mu w ostatnich latach. Kiedy zrobić to, jeśli nie z trenerem, który do klubu przyniósł zwycięską mentalność znaną mu z czasów gry w Realu Madryt? Wydaje się, że lepszej okazji do tego nie będzie. O tym, jak zakończy się to hitowe spotkanie, którego stawką może być mistrzostwo Niemiec przekonamy się już od godziny 18:30. Goliat vs Dawid, czyli Real Madryt vs Girona Nieco inaczej sytuacja prezentuje się w Hiszpanii. Sprawą zbierzną jest fakt, że na czele znów są obie drużyny, które dzielą jedynie dwa punkty. Tym razem jednak lideruje zespół, który od startu sezonu był wyraźnym faworytem do wygrania całych rozgrywek. Mowa rzecz jasna o Realu Madryt, który po 23 kolejkach zgromadził 58 punktów. Za jego plecami w roli pretendenta występuje Girona, która podobnie, jak Real przegrała jeden mecz z... "Królewskimi" na własnym stadionie. Już wtedy, we wrześniu 2023 roku wydawało się, że Girona może być rewelacją sezonu. Tamta porażka miała sprowadzić piłkarzy Michela na ziemię, ale nic takiego się nie wydarzyło. Zespół z Katalonii prezentuje się fenomenalnie. Obok wspomnianego Bayeru, to właśnie Girona zdaje się grać najbardziej atrakcyjną piłkę i dzięki swojej sile ofensywnej drużyna Michela jest w stanie walczyć o zwycięstwo w La Liga, jak równy z równym z Realem. Wydaje się wręcz, że tylko Girona stanowi obecnie zagrożenie dla "Los Blancos". Trzecia Barcelona traci do Realu już osiem punktów, a czwarte Atletico Madryt 10 oczek. Odrobienie takiej różnicy przy tak równej grze zespołu Carlo Ancelottiego graniczyłoby wręcz z cudem. W Hiszpanii już pojawiają się głosy o tamtejszym Leicester City, a więc powtórzeniu historii, która miała miejsce z tym angielskim zespołem w sezonie 2015/2016. Niedawno kosztował 121 milionów euro, teraz oferuje się Barcelonie. Szalony transfer Aby tak się jednak stało zespół Michela nie może stracić kontaktu z Realem podczas hitowego starcia 24. kolejki La Liga. Najlepszym rozwiązaniem byłoby oczywiście zwycięstwo, ale o to będzie piekielnie trudno, bo Real na Santiago Bernabeu w tym sezonie jeszcze nie przegrał. Remis z pewnością powinien być wynikiem, który przyjezdnych z Katalonii potencjalnie będzie musiał zadowolić, bo wciąż wszystko pozostanie otwarte w kwestii mistrzostwa. Porażka oczywiście nie zamknie drogi, ale bardzo ją utrudni. Oba zespoły mają swoje wielkie problemy kadrowe. W Realu zabraknie przecież na pewno dwóch podstawowywch obrońców i być może najlepszego bramkarza na świecie. Nie zagrają bowiem Thibaut Courtois, Eder Militao oraz David Alaba. Pod znakiem zapytania stoi także występ Antonio Ruedigera. Obrona na pewno będzie więc "klejona taśmą". Po stronie Girony zabraknie z kolei: Davida Lopeza, Yangela Herrery oraz Daileya Blinda. Nazwiska zdecydowanie mniej znane, ale tak samo ważne. Spotkanie zapowiada się niezwykle ekscytująco, zmierzą się ze sobą dwie nastawione na ofensywę ekipy. Faworytem niewątpliwie jest Real, ale ewentualna strata punktów przez gospodarzy sprawi, że Hiszpanie znów będą mogli napisać "hay liga", czyli "liga żyje". O tym, jak zakończy się to drugie wielkie sobotnie spotkanie przekonamy się już od godzinu 18:30. Relacja tekstowa na żywo na Sport.Interia.pl, a transmisja w Eleven Sports 1.