Błąd Emiliana Dolhy i brawurowa akcja z ostatnich minut pozwoliły ŁKSowi strzelić dwa gole na wagę utrzymania w Ekstraklasie. Tymczasem Lecha strata punktów w ostatniej kolejce pozbawiła nadziei na europejskie puchary. Na pocieszenie dla Dolhy trzeba dodać, że tak naprawdę decydujące dla rywalizacji o III-gie miejsce w tabeli było zwycięstwo Groclinu Grodzisk Wlkp. nad Odrą Wodzisław (3:2) Lechowi na pocieszenie zostaje Puchar Intertoto. Tymczasem ŁKS utrzymał się w I lidze, "kosztem" Jagiellonii Białystok, która zagra w barażach. Lech był zdecydowanym faworytem, natomiast ŁKS miał jeden cel przed sobą - uniknięcie baraży. Okazało się, że dobrze grająca wiosną drużyna z Łodzi potrafiła pokonać kandydata nawet do tytułu wicemistrzowskiego na jego trudnym dla przeciwników boisku. Początek spotkania nie zapowiadał pomyślnego finału dla gości. Od pierwszych minut gospodarze mieli przewagę, ale jej efektem były niemal wyłącznie rzuty rożne. Do przerwy Lech wykonywał ich sześć, choć tylko po jednym w 34 min Dimitrije Injac trafił piłką z bliska w bramkarza gości Bogusława Wyparłę, a dobitka Andersona Cueto była niecelna. ŁKS rozegrał ostatnie spotkanie w tym sezonie mądrze taktycznie. Wprawdzie Lech miał przewagę, ale goście z każdą minutą lepiej radzili sobie na boisku. Grali spokojnie, dokładnie, uważnie w obronie. Zdołali strzelić bramkę jeszcze przed przerwą po fatalnym błędzie Emiliana Dolhy. Źle wybitą przez niego piłkę przejął Arifović, a po krótkim podaniu umieścił ją w siatce Jovinio. Wydawało się, że mimo straty gola w pierwszej połowie, gospodarzy stać będzie na wygranie meczu. W 46 min trener Franciszek Smuda desygnował do gry swojego super jokera, Przemysława Pitrego. Przy jego asyście w 54 min Rengifo wyrównał. Pomogli mu w tym wybitnie stoperzy ŁKS-u, którzy stali jak wmurowani. Później z każdą minutą ŁKS wyprowadzał coraz to groźniejsze kontry, ale grał nieskutecznie. Po dwóch niewykorzystanych sytuacjach przez Sebastiana Milę w 77 i 82 min, wynik meczu nieoczekiwanie ustalił w doliczonym czasie gry dopiero co wprowadzony na boisko Gabor Vayer, po błędzie Bartosza Bosackiego i podaniu Adriana Świątka. Powiedzieli po meczu: Trener ŁKS Marek Chojnacki: "Nie będę ukrywał, że zwycięstwo dedykuję małżonce, bo właśnie dzisiaj obchodzimy 28. rocznicę ślubu. Naszym celem była walka o utrzymanie w lidze. Wydawało się, że jest to zadanie niewykonalne, dlatego jesteśmy niezmiernie szczęśliwi z końcowego rezultatu. Wiedzieliśmy, że nie możemy z Lechem podjąć otwartej walki, nastawiliśmy się na kontry. Dwukrotnie pomogły nam w strzeleniu bramek błędy zawodników Lecha". Trener Lecha Franciszek Smuda: "Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie ostatnie spotkanie w ekstraklasie. Przegraliśmy po indywidualnych błędach, które przeciwnik potrafił wykorzystać. Gra od początku się nie układała, choć skład był prawie taki sam jak po dobrym meczu w Bytomiu. Zawodnicy niestety słyszeli informacje z innych boisk, ale ich postawa na boisku nie jest wytłumaczeniem porażki. Na temat przyszłości Dolhy nie będę się wypowiadał na gorąco. Co do startu w Pucharze Intertoto jesteśmy na tę operację przygotowani". Lech Poznań - ŁKS Łódź 1:2 (0:1) Bramki: Hernan Rengifo (54.) - Jovinio (44.), Gabor Vayer (90.+3). Lech Poznań: Emilian Dolha - Dawid Kucharski, Bartosz Bosacki, Ivan Djurdjević, Luiz Henriquez - Marcin Zając, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski (86. Jakub Wilk), Dimitrije Injac (46. Przemysław Pitry), Anderson Cueto (69. Piotr Reiss) - Hernan Rengifo. ŁKS Łódź: Bogusław Wyparło - Anderson, Zdzisław Leszczyński, Marcin Adamski, Adrian Woźniczka - Łukasz Madej, Jovinio, Mladen Kascelan, Sebastian Mila, Robert Szczot (90. Adrian Świątek) - Ensar Arifović (93. Gabor Vayer).