Pierwsze spotkanie tych drużyn odbyło się na Aspmyra Stadion w Norwegii. Lazio mimo bycia faworytem nie pokazało tego na boisku, a dwa trafienia Ulrika Saltnesa w 47 i 69 minucie ustawiły Bodo/Glimt w komfortowej sytuacji przed rewanżem w Rzymie. Ten nadszedł w czwartek 17 kwietnia i od razu było wiadomo, w jakim nastawieniu na murawie będą gospodarze, w końcu musieli gonić wynik, aby myśleć o półfinale Ligi Europy. Pierwszą składną akcję przeprowadzili jednak podopieczni Knutsena. Jens Petter Hauge podał do Hakona Evjena, który oddał strzał, lecz skuteczną interwencję zaliczył bramkarz Lazio, Christos Mandas. Włoska drużyna z czasem zaczęła się rozkręcać. Strzelanie rozpoczął Taty Castellanos, który skutecznie wykorzystał podanie Isaksena. Znalazł się on tuż przed bramką i z piątego metra skierował piłkę do siatki. Szanse na kolejnego gola miał także Mattia Zaccagni, lecz piłka po jego uderzeniu głową poleciała nad poprzeczką. Druga połowa to dominacja Lazio. Do korzystnego wyniku dalej potrzebowali dwóch trafień. Do dogrywki natomiast tylko jednego. Próbował Zaccagni, Pedro, Castellanos, lecz dalej bezskutecznie. Dobrze dysponowany między słupkami był Nikita Hajkin, którego Bodo było już coraz bliżej historycznego wydarzenia. Już się żegnali. W 116. minucie było 2:4. Siedem absurdalnych minut i zwrot akcji Mieli oni swoją szasnę na przypieczętowanie awansu. W doliczonym czasie gry strzał Hauge kapitalnie obronił Mandas. Lazio się nie poddawało i wciąż próbowało. W końcu nadszedł rzut rożny w 93 minucie. Zamieszanie w polu karnym po strąceniu piłki głową przez Romagnoliego wykorzystał zmiennik, Tijjani Noslin. 2:0 i dogrywka na Stadio Olimpico (2:2 w dwumeczu). Dogrywka również na remis. Były potrzebne karne W tej również padły dwa gole. W 99 minucie w skraj pola karnego z piłką wbiegł Matteo Guendouzi. Delikatną podcinką wrzucił do centralnej strefy, a tam najlepiej odnalazł się Boulaye Dia, który główką strzelił na 3:0. Wynik ten promował do półfinału Lazio, przez co obraz całego meczu na ostatnie minuty uległ diametralnej zmianie. Ledwie 10 minut po trafieniu Lazio Bodo/Glimt odpowiedziało. Andreas Helmersen strzałem główką obok Mandrasa ustalił wynik na 3:1, a w dwumeczu na 3:3. Norweg zaznaczył swoją obecność jeszcze raz, niekoniecznie w pozytywny sposób. w 120 minucie został ukarany drugą żółtą kartką, a w konsekwencji czerwoną i pożegnał się z murawą. Do ostatecznego rozstrzygnięcia były potrzebne rzuty karne. Strzelanie rozpoczynali Norwedzy, lecz nieskutecznie. Próbę Hauge obronił Mandras. Następnie Dia pokonał Hajkina i wyprowadził Lazio na prowadzenie. Celnie uderzył również Sondre Brunstad Fet i mieliśmy 1:1. Swoją szansę zaprzepaścił Tchaouna. Bodo się nie myliło i Sorli pewnie zdobył kolejną bramkę. Noslin podzielił los kolegi z zespołu i również nie trafił. Brede Moe natomiast podwyższył prowadzenie na 1:3 dla Bodo/Glimt. Na 2:3 strzelił Guendouzi. Berg mógł zamknąć mecz na korzyść swojego klubu, lecz nie trafił w bramkę. Następny w kolejce był Taty Castellanos. Jego strzał został jednak obroniony przez Hajkina i to norweski klub znalazł się w półfinale Ligi Europy (3:3, p.r.k 4:5). Jest to pierwszy raz w historii, gdy w najlepszej czwórce europejskich pucharów jest drużyna z Norwegii. W walce o finał rywalem Kjetila Knutsena i jego drużyny będzie Tottenham, który wyeliminował w ćwierćfinale Eintracht Frankfurt. Legia odpadła, ale w jakim stylu. Piłkarze Feio z historycznym przełomem