Ewa Pajor i jej klubowe koleżanki w obecnym sezonie nie mają sobie równych. Polska napastniczka dołączyła do kobiecej "Dumy Katalonii" w lipcu 2024 roku. Od tego czasu stała się ona kluczowym elementem drużyny prowadzonej przez Pere Romeu. Dotychczas we wszystkich rozgrywkach Polka zgromadziła na swoim koncie aż 43 gole, co stanowi najwyższy wynik pojedynczej piłkarki Barcelony od czasów 41 trafień Jennifer Hermoso. Zawodniczki kobiecej "Dumy Katalonii" podczas obecnej kampanii spisywały się znakomicie. Ich fenomenalna postawa sprawiła, że na finiszu obecnego sezonu mogą się one pochwalić między innymi triumfem w Superpucharze Hiszpanii. Nie tak dawno temu przypieczętowały one również końcowy sukces obecnej edycji kobiecej La Ligi, w czym duży wkład miała Ewa Pajor, która z 25 trafieniami została bezkonkurencyjną królową strzelczyń hiszpańskiej ekstraklasy. 24 maja na drużynę Polki czekało kolejne arcytrudne wyzwanie - finał Ligi Mistrzyń z Arsenalem. Dotychczas napastniczka kobiecej Barcelony aż czterokrotnie meldowała się w końcowej fazie najważniejszego kobiecego trofeum, jednak ani razu nie było jej dane wznosić triumfalnie tego pucharu. Jeszcze przed meczem z Arsenalem Hiszpańskie media rozpisywały się na temat Pajor, która ponownie stanęła przed okazją do spełnienia jednego z największych marzeń każdej zawodowej piłkarki. Barcelona spadła do "piekła". Sytuację uratował jednak VAR Kobieca Barcelona przyzwyczaiła swoich kibiców do pełnej dominacji już od pierwszych minut spotkań. Sytuacja na Estadio Jose Alvalade wyglądała jednak zgoła inaczej. Rywalki nie zamierzały bowiem oddawać pola bez walki. Mimo wyrównanego początku pierwsza dogodna okazja po stronie "Blaugrany" nadarzyła się w 8. minucie spotkania. Piłka trafiła bowiem w pole karne "Kanonierek", gdzie gotowa do oddania strzału była już Ewa Pajor. Polka została jednak uprzedzona przez golkiperkę rywalek. Chwilę później to zawodniczki Arsenalu po raz pierwszy zagroziły bramce Caty Coll. Strzał, choć mocny, był bardzo niecelny i wylądował kilka metrów od słupka hiszpańskiej bramkarki. Następne minuty upłynęły piłkarką obu zespołów na poszukiwaniu sposobu na przełamanie defensywy rywalek. Dopiero w okolicy 20. minuty dokonały tego piłkarki Arsenalu. Futbolówka powędrowała prosto w stronę Coll. Ta była już przygotowana aby ją przechwycić, jednak bramkarkę uprzedziła Irena Paredes, która nie odczytała intencji swojej koleżanki. Pechowa interwencja zakończyła się golem samobójczym, który wywołał wybuch euforii w szeregach zawodniczek londyńskiego zespołu. Szybko jednak sędzina główna spotkania starła triumfalne uśmiechy z twarzy "Kanonierek", bowiem po interwencji VARu bramka została cofnięta ze względu na wcześniejszy spalony. Choć nieuznany, gol ten dodatkowo zmotywowała i tak już nakręcone zawodniczki Arsenalu. W 26. minucie potężny strzał sprzed pola karnego oddała Frida Leonhardsen-Maanum i tylko przytomna interwencja Coll pozwoliła "Dumie Katalonii" na utrzymanie bezbrakowego remisu. Na kolejną dobrą okazję piłkarki Barcelony musiały czekać do 33. minuty, kiedy piłka trafiła pod nogi Fridoliny Rolfo. Szwedka chciała skierować podanie do ustawionej tuż przed linią bramkową Pajor, ale jedna z defensorek Arsenalu bezbłędnie odczytała jej intencje, niwelując zagrożenie. Końcówka pierwszej połowy należała do zawodniczek trenera Pere Romeu. Rywalki wytraciły bowiem pierwotny imponujący impet, co skutkowało kilkoma dobrymi sytuacjami po stronie zawodniczek hiszpańskiej ekipy. Mimo to nie udało im się zakończyć tej części spotkania z trafieniem otwierającym. Na przerwę obie ekipy zeszły więc z bezbramkowym remisem. Była 75. minuta. Wtedy piłkarki Arsenalu zadały niespodziewany cios Początek drugiej odsłony spotkania układał się po myśli zawodniczek Barcelony. Już chwilę po pierwszym gwizdku Claudia Pina była bliska umieszczenia piłki w bramce rywalek. Jej zagranie wylądowało jednak na poprzeczce. 53. minuta to natomiast kolejna dogodna akcja. Strzał zza pola karnego oddała Ona Batlle. Płaskie uderzenie minimalnie minęło słupek, opuszczając pole gry. Początkowy entuzjazm piłkarek Arsenalu niemal całkowicie zniknął wraz z zakończeniem pierwszej połowy meczu finałowego. Barcelona chciała ten fakt wykorzystać, o czym świadczya zmiana, której w 60. minucie dokonał Romeu. Ściągnął on bowiem Claucie Pine, a w jej miejsce weszła Salma Paralluelo. Młoda Hiszpanka od razu wzniosła powiew świeżości do gry piłkarek "Dumy Katalonii", przejmując rolę zawodniczki rozpoczynającej ataki z lewego skrzydła. Rozpędzona Barcelona nie ustawała w swoich staraniach. W 68. minucie piłka ponownie trafiła w pole karne "Kanonierek". Już po raz trzeci futbolówka zmierzała w stronę Pajor, lecz Polka znów została uprzedzona przez jedną z rywalek w niemal ostatniej chwili. Ogrom niewykorzystanych okazji mógł się zemścić w 71. minucie bowiem po fatalnym błędzie piłkarek Barcelony szansę na kluczowe trafienie miała wprowadzona na boisko Stina Blackstenius. Ponownie jednak Cata Coll stanęła na wysokości zadania. Niestety podobna sztuka nie udała jej się chwilę później, kiedy po stałym fragmencie gry piłka ponownie trafiła pod nogi Stiny Blackstenius. Tym razem pokonała ona bezradną Coll, wyprowadzając Arsenal na jednobramkowe prowadzenie na niespełna 15 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. W późniejszych minutach Barcelona desperacko próbowała wyrównać stan rywalizacji, jednak szczelna defensywa londyńskich rywalek nie pozwoliła im na odrobienie strat. Mimo siedmiu dodatkowych minut FC Barcelona nie zdołała zagrozić bramce rywalek. Tym samym Ewa Pajor po raz piąty musiała pożegnać się ze swoim marzeniem o premierowym triumfie w Lidze Mistrzyń.