Bez wątpienia było to jedno z najbardziej irytujących spotkań dla piłkarzy United w ostatnim czasie. Robili wszystko, aby znaleźć drogę do bramki Omonii, ale piłka - jak zaczarowana - nie chciała do niej wpaść. Prawdopodobnie jeden z najlepszych występów w karierze zanotował bramkarz Francis Uzoho, który grał jak w transie. Skapitulował dopiero w 3. minucie doliczonego czasu. Przedsmak tego, jak będzie wyglądał cały mecz, dostaliśmy już po kilkudziesięciu sekundach od pierwszego gwizdka. Groźny strzał oddał Marcus Rashford, a goście skupili się wokół własnego pola karnego. Manchester nie zamierzał zwlekać i dalej naciskał na rywali. Momentami wyglądało to tak, jakby gospodarze wrzucili Cypryjczyków na karuzelę i kręcili nią coraz mocniej. Najwięcej wiatru robił szeroko ustawiony w tym spotkaniu Rashford, który tylko w pierwszej połowie oddał trzy strzały, a wszystkie były celne. W ślad za Anglikiem poszli też inni. Bombę w kierunku bramki posłał Cristiano Ronaldo, a chwilę później w poprzeczkę trafił Casemiro. Ręce pełne pracy miał bramkarz Omonii, Francis Uzoho. Ze swoich obowiązków wywiązał się znakomicie, czym tylko zwiększał zniecierpliwienie w szeregach przeciwnika. Przyglądając się kolejnym paradom Nigeryjczyka, znakomicie bawili się za to fani cypryjskiej drużyny, którzy przybyli na Old Trafford w imponującej liczbie. Nie wszyscy musieli przylecieli z drugiego końca Europy, na Wyspach żyje bowiem spora cypryjska diaspora. Wraz z upływem kolejnych minut "Czerwone Diabły" ryzykowały coraz więcej. Niemal cały zespół przebywał na połowie gości, odsłaniając przy tym tyły. W końcówce pierwszej połowy mało brakowało, a Cypryjczycy wykorzystaliby tę ryzykowną taktykę. Wyprowadzili dwie groźne kontry, po których miejscowym kibicom mogło zrobić się gorąco. Liga Europy: Sensacja w Manchesterze była o krok Pomimo tych pojedynczych błędów postawę United należało po pierwszej połowie ocenić jako więcej niż dobrą. W grze gospodarzy zgadzało się wszystko - było tempo, była kreatywność i była determinacja. Brakowało tylko skutecznego wykończenia. Po zmianie stron obraz gry był bliźniaczo podobny - piłkarze z Manchesteru rzucili się rywalom do gardeł, a ci bronili nisko. W jednym ze starć z Cristiano Ronaldo ucierpiał bramkarz Uzoho, który już do ostatniego gwizdka łapał się za bolącą pachwinę. Ani jednak myślał opuszczać przedwcześnie boisko i dalej bronił jak natchniony. W końcówce spotkania Erik ten Hag wyglądał już na bezradnego. Posłał na boisko rezerwowych, ale nie zmieniało to niekorzystnego dla United wyniku. Kibice też wydawali się być pogodzeni z kompromitującą wpadką, ale w 93. minucie honor United uratował Scott McTominay. Szkot najlepiej odnalazł się w ogromnym zamieszaniu w polu karnym i wepchnął piłkę do siatki. To był 34. strzał gospodarzy w tym spotkaniu przy zaledwie trzech próbach gości. Dzięki tej wygranej Manchester nadal ma w swoich rękach kwestię awansu do fazy pucharowej z pierwszego miejsca. O wszystkim zadecydują dwie ostatnie kolejki. Manchester United - Omonia Nikozja 1:0 (0:0) Bramka:1:0 Scott McTominay 90+3’ Jakub Żelepień, Interia