Ołeksandr Petrakow nie wyjechał z Kijowa. Kiedy rozpoczęła się inwazja postanowił zostać w domu i chociaż z powodu wieku nie został przyjęty do obrony terytorialnej, starał się pomagać na miarę swoich możliwości. Jak mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", odwiedził też miejsca, które zostały odbite z rąk Rosjan. To, co widział, opisuje w niezwykle mocnych słowach. - Pojechałem i zobaczyłem, co oni tam zrobili. To potwory, zwierzęta, nie mogę ich nazwać normalnymi, cywilizowanymi ludźmi. Nie wiem, jak ich określić, są jak średniowieczni barbarzyńcy, którzy niszczą cywilizowany kraj. Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć. Nie daj Boże, aby wam Polakom przyszło przeżyć coś takiego. To koszmar. Ja, który urodziłem się i żyłem w ZSRR, przeżyłem szok - opisywał Petrakow. Czytaj także: Płaszczyła się przed Putinem. Teraz się tłumaczy Choć przez wiele lat żył i przyjaźnił się z Rosjanami, teraz przyznaje, że to wszystko się skończyło. - Miałem tam wielu znajomych, ale dla mnie oni na zawsze umarli. Już ich nie znam. Ani mój syn ich nie zna, ani mój wnuk nie będzie znać. Ja ich teraz po prostu nienawidzę.