28 grudnia w hiszpańskich mediach w najlepsze trwa "Dia de Santos Inocentes", czyli odpowiednik naszego Prima Aprilis. Podobnie, jak polskie media, gazety z Półwyspu Iberyjskiego publikują z tej okazji fałszywe wiadomości. Na wyjątkowo oryginalny pomysł wpadł dziennik "As". Opublikował on wywiad z sędzią piłkarskim Tomem Henningiem Ovrebo, który miał wstąpić do zakonu, bo nie mógł znieść nagonki na niego po półfinale Ligi Mistrzów na Stamford Bridge. Wywiad jest opatrzony zdjęciem norweskiego arbitra, uśmiechniętego od ucha do ucha, w habicie... Ovrebo sędziował półfinał Ligi Mistrzów, w którym nie podyktował trzech karnych na rzecz Chelsea Londyn. Został za to obrażony i zwyzywany przez napastnika "The Blues" Didiera Drogbę i innych piłkarzy Chelsea. W końcu do finału awansowała Barcelona, po golu Andresa Iniesty. Po tym spotkaniu, arbiter jeszcze długo otrzymywał listy z pogróżkami, rozpętała się prawdziwa kampania nienawiści. W podobnej sytuacji zakończył sędziowską karierę Anders Frisk, również zaszczuty po sędziowanym przez siebie spotkaniu "The Blues". Na szczęście, sędzia Tom Henning Ovrebo poradził sobie z presją kibiców, a nawet ma na tyle dystansu, by żartować z tamtej sytuacji. Wszystko jednak po to, by zwrócić uwagę na problem, jakim jest sytuacja arbitrów, wystawionych na presję tłumów, często łączącą się z agresją i groźbami. "Szukałem wyjaśnienia mojego zachowania na Stamford Bridge, ale nie znalazłem go ani w dziełach Freuda, ani żadnego z wielkich autorów. Prawie codziennie pojawiali mi się przed oczami Drogba, Ballack i Essien. Nie mogłem tak funkcjonować" - "żali się" Ovrebo w "Asie". " Skutki moich błędów były coraz większe. Miałem wiele wspólnego z tym, że Barcelona zdobyła Puchar Europy, a następnie Superpuchar, oraz Klubowe Mistrzostwo Świata. Ale moja dusza jest teraz spokojna. Chcę odgrodzić się od tego świata, żeby nie robić już nikomu krzywdy. Już nikt o mnie nie usłyszy" - kończy się "rozmowa" z mnichem-arbitrem.