17 marca w meczu Trabzonsporu z Fenerbahce doszło do wielkiego skandalu. Po wygranej 3:2 drużyny Sebastiana Szymańskiego rozzłoszczeni kibice gospodarze wtargnęli na murawę i zaatakowali piłkarzy ze Stambułu. Część zawodników nie pozostała im dłużna, za co później została zawieszona. Kibice ekipy z Trabzonu dostali zakaz stadionowy na sześć spotkań ligowych. Działacze Fenerbahce uznali to za niewystarczające, a też od dawna nie podobała im się postawa sędziów w meczach zespołu. Rozważano nawet wycofanie klubu z rozgrywek, ale podczas kongresu z udziałem 30 tysięcy kibiców nie przegłosowano tego pomysłu. Ustalano za to, że fani zbojkotują finał Superpucharu Turcji, a do gry zostanie posłany zespół... U19. Piłkarze Fenerbahce opuścili boisko w 2. minucie finału. Rywale bili im brawo Przed finałem tureckie media donosiły o trzech możliwych scenariuszach. W pierwszym Fenerbahce miało rozpocząć spotkanie z dziewięcioma zawodnikami, czyli wymaganym minimum i postarać się jak najszybciej doprowadzić do sytuacji, w której na boisku pozostanie mniej niż siedmiu piłkarzy, co automatycznie wyeliminuje zespół z dalszej gry. W drugim juniorzy Fenerbahce mieli zacząć oklaskiwać sędziego i dokonywać innych akcji protestacyjnych, w konsekwencji czego dostaliby w końcu tyle czerwonych kartek, że uniemożliwią dalsze rozgrywanie meczu. Ostatecznie urzeczywistnił się trzeci scenariusz, który zakładał, że drużyna wyjdzie na murawę, ale opuści ją natychmiast po pierwszym gwizdku, po czym sędzia Volkan Bayarslan przyzna walkower na rzecz Galatasaray. Choć młodzi zawodnicy nie zeszli z murawy od razu po gwizdku, to zrobili to w drugiej minucie, zaraz po tym, jak... zdążyli jeszcze stracić gola. Jedyną bramkę w tym historycznym finale Superpucharu Turcji zdobył Mauro Icardi. Klątwa ciążyła nad 50 finałem Superpucharu Turcji. Już od początku były problemy Jubileuszowy mecz o Superpuchar Turcji od początku był problematyczny. Początkowo mecz miał się odbyć już 29 grudnia na saudyjskiej Rijadzie. Władze Arabii jednak nie chciały zezwolić wyjścia zawodnikom na boisko w koszulkach z twarzą założyciela Mustafy Kemala Ataturka współczesnej Turcji z przesłaniem "Pokój w domu, pokój na świecie". Ostatecznie finał został rozegrany w Sanliurfie. Na dodatek władze Fenerbahce w związku z niezadowoleniem z pracy sędziów walczyły też o neutralnego sędziego, na co nie zgodziła się krajowa federacja. Porażkę tego wydarzenia zwieńczyły dzisiejsze sceny. Klub Sebastiana Szymańskiego wystosował już komunikat, w którym podtrzymał twarde stanowisko ws. Superpucharu. "Dzisiaj, kiedy wychodzimy na boisko nie po to, by zwyciężyć, ale by bronić prawdy, to, co chcemy podkreślić, podsumowując naszą postawę, jest następujące. W służbie tureckiemu sportowi ze 117-letnią historią nie tylko w piłce nożnej, ale w każdej dyscyplinie, w której rywalizujemy, ma w swoim muzeum tysiące trofeów noszących ślady potu i pracy. Poczucie wartości narodowych swojego kraju dzięki 30 milionom fanów. Jako największy klub sportowy na świecie. Dziś i jutro będziemy nadal stać dumni, tak jak to zrobiliśmy wczoraj" - możemy przeczytać w oświadczeniu. Czy Fenerbahce mogą spotkać sankcje? Czy Fenerbahce mogą spotkać jakieś sankcje za takie zachowanie? Specjalnie dla portalu hurriyet.com.tr Anil Dincer, sportowy prawnik wyjaśnił tę kwestię i wspomniał o przepisach, które mówią, że "klub, który nie bierze udziału w rozgrywkach pomimo posiadania uprawnień do udziału w rozgrywkach pucharowych, może otrzymać zakaz udziału w Superpucharze i Pucharze Turcji w następnym sezonie. Ponadto jest on zobowiązany do zrekompensowania wydatków poniesionych przez TFF na organizację Superpucharu oraz wszelkich szkód materialnych i moralnych, jakie TFF może ponieść w wyniku odwołania organizacji meczu". Jak widać, klub reprezentanta Polski może obawiać się poważnych konsekwencji. Sprawa ta zapewne przez najbliższe miesiące wciąż będzie emocjonować turecką piłkę.