Inwazja rosyjskich wojsk na Ukrainę sprawiła, że rosyjscy sportowcy zostali wykluczeni z międzynarodowej rywalizacji w niemal wszystkich dyscyplinach. I choć FIFA, której prezydent Gianni Infantino nie ukrywał swojej sympatii do Władimira Putina, długo zwlekała z podjęciem tej decyzji, to także postanowiła o zawieszeniu Rosjan. Podobnie postąpiła UEFA i rosyjskie drużyny straciły możliwość walki na międzynarodowym poziomie. Rosjanie starali się omijać sankcje na różne sposoby, organizując między innymi mecze sparingowe z rywalami, którzy za nic mieli sankcje. Jednak na dłuższą metę oznaczało to właściwie skazanie na niebyt, dlatego pojawiły się plany dołączenia do AFC. Jak ogłosił Diukow, decyzja zostanie podjęta do końca grudnia, czyli za kilka dni dowiemy się, czy reprezentacja Rosji zacznie grać w mistrzostwach Azji. Czytaj także: Kara dla Lewandowskiego zostanie wstrzymana? Jednak dziennikarze "Sport-Expressu" zastanawiają się, czy to dobre rozwiązanie, obawiając się, że mecze z reprezentacją Kambodży, czy pucharowe starcia z klubami z Uzbekistanu mogą zastąpić starcia z Realem Madryt czy drużyną Francji. Dlatego sugerują, że o ile przejście do AFC to na ten moment jedyna szansa, by w ogóle grać, to... należy już myśleć o powrocie do UEFA. Rosjanie wydają się być świadomi tego, że sankcje na dłuższą metę przyniosą im ogromne straty i skażą na sportowy niebyt. I choć szukają sposobów, by je ominąć, to nie jest to takie proste. Oby tylko sportowym władzom, w tym przede wszystkim UEFA i FIFA, nie przyszło do głowy, by je łagodzić. Bo jak widać, zaczynają być skuteczne.