- To strzelenie sobie gola samobójczego. Nie rozumiem tego kroku - tak ocenił reformę szef działu sportowego w Canal Plus, Jacek Okieńczyc w "Przeglądzie Sportowym". Stacja od czterech lata pokazuje mecze ekstraklasy. Wydaje spore pieniądze za prawa do transmisji, organizowanie relacji ze spotkań, a także na promocję piłki nożnej w krajowym wydaniu. - To upoważnia nas do tego, by wystosować do naszego partnera, czyli Polskiego Związku Piłki Nożnej pismo z zapytaniem, dlaczego tak się stało. Z reformy jesteśmy bardzo niezadowoleni - stwierdził Okieńczyc. - Zgadzam się z tezą, że nie można wykluczyć, iż jeden z zespołów w pewnej chwili zacznie znacząco odstawać od reszty stawki. Wówczas nie ma mowy o żadnych emocjach związanych z walką o utrzymanie - dodał. - Ja bym w ogóle nie nazywał tego reformą. Mówimy tylko o powrocie do sytuacji, że w lidze gra szesnaście drużyn. Odbędzie się to w taki sposób, że atrakcyjność rozgrywek spadnie. Kontrahenci, z którymi rozmawiamy w sprawie pokazywania ligi przez kolejne cztery lata zwracają na to uwagę - podkreślił Andrzej Placzyński z firmy SportFive, która pośredniczy w handlu prawami telewizyjnymi. - Teraz zrobiono krok do tyłu. W tym roku kończy się kontrakt na pokazywanie przez nas ekstraklasy. Zastanawiam się, jak w takiej sytuacji PZPN przekona nowych, czy starych partnerów do tego, że rozgrywki są atrakcyjnym produktem? Może stracić finansowo - zakończył Okieńczyc.