- Czasem tak bywa, że napastnik ma zastój. Dwa, trzy mecze nie strzela gola i przychodzi mały kryzys, a potem następuje przełom i znów wszystko funkcjonuje jak należy - podkreślił Saganowski. - Ten rok miałem dziwny. Wiosną strzelałem jak na zawołanie. Jesienią przysnąłem, ale końcówka była już bardzo dobra. W międzyczasie wyleczyłem się ze strzelania karnych i znów do tego powróciłem. Najważniejsze, że z wiarą, iż z jedenastu metrów nadal mogę pokonywać bramkarzy - dodał napastnik warszawskiej Legii. Zupełnie nie powiodło się Saganowskiemu w reprezentacji. W 2004 roku "Sagan" zagrał tylko 45 minut w towarzyskim meczu z USA. - Czuję niedosyt, zawsze tak jest, kiedy celem numer jeden jest gra w kadrze. Jedyne, co można zrobić to strzelać, strzelać i strzelać. Tomek Frankowski jest najlepszym przykładem tego, że jeśli napastnik regularnie trafia do bramki, to w końcu dostanie powołanie - stwierdził.