Sytuacja w maleńkim Naddniestrzu, zaledwie 700 km od polskiej granicy i niespełna 20 km od ukraińskiej, jest wyjątkowo popaprana. Gdy, przy okazji meczu Polski z Mołdawią, wybraliśmy się na ten skrawek ziemi, na miejscu witał nas pomnik Włodzimierza Lenina i monumentalny generał Suworow, siedzący na koniu. Wszystkiemu z kamiennego tronu przyglądała się caryca Katarzyna. Przed wjazdem do Naddniestrza skontrolowało nas rosyjskie wojsko. Żołnierze sprawdzili paszporty, wlepili przepustki. W tle widzieliśmy wozy pancerne z rosyjskimi flagami. W drodze powrotnej kałasznikowem w szybę zapukał policjant, chciwie żądając łapówki. O co w tym wszystkim chodzi i gdzie my się, do diabła, znaleźliśmy? Z Naddniestrza do dziś nie wyjechały rosyjskie wojska, choć miały to zrobić tuż po upadku Związku Radzieckiego. Teren oficjalnie wchodzi w skład Mołdawii, choć ta kontroli nad Tyraspolem nie ma żadnej. Separatystyczne Naddniestrze żąda autonomii i prędzej skłoniłoby się ku dołączeniu do Rosji, która i tak pociąga za sznurki z tylnego fotela. Kałasznikow przy szybie i znikający zasięg. Naddniestrze, czyli nieistniejący kraj Szeryf Nadniestrza W praktyce Naddniestrzem rządzi jeden człowiek. To miliarder Victor Gusan, były agent KGB, o pseudonimie "Sheriff". Człowiek, którego zdjęć w sieci nie da się prawie znaleźć. Istnieją dwie, może trzy fotografie. Prawdziwy szeryf Naddniestrza. Założony przez niego holding, o nazwie - oczywiście - Sheriff, z logiem w kształcie wyjętej z taniego westernu gwiazdy, kontroluje wszystko, co dzieje się w separatystycznej republice. Sheriffa są sklepy, Sheriffa są stacje benzynowe, Sheriffa są media i rozrywka. Sheriff ma nawet swoją sieć komórkową i rozlewnię alkoholi. Sheriff ma też klub piłkarski z siedzibą w Tyraspolu. A ponieważ ma też pieniądze, jest na lokalnym rynku potęgą równie wielką, jak wszystko, co na miejscu stworzyło Gusan. Aby być uznawanym przez UEFA i móc rywalizować w europejskich pucharach, tyraspolski klub musiał dołączyć do mołdawskich rozgrywek i co roku zdobywa mistrzostwo kraju, którego zwierzchnictwa nie uznaje. W XXI wieku Sheriff mistrzem Mołdawii został już 20 razy. 12 razy wygrał krajowy Puchar, a siedmiokrotnie - Superpuchar. Do tego regularnie rywalizuje w europejskich pucharach. W zeszłym sezonie klub Gusana w Lidze Mistrzów ograł nawet wielki Real Madryt. Częściej występuje jednak w Lidze Europy, a że ma pieniądze - masowo ściąga do siebie piłkarzy z najdalszych zakątków świata. Obecnie w jego kadrze jest trzech Brazylijczyków, trzech Kolumbijczyków, dwóch Nigeryjczyków i Kameruńczyków, Turek, Grek, Albańczyk, Chorwat, Ukrainiec, Ghańczyk, a także piłkarze z Mali, czy Burkina Faso. Trenerem jest Włoch Roberto Bordin. Pieniądze, wśród klubów z ligi mołdawskiej, ma jako jedyny. Nie ma więc absolutnie żadnej konkurencji. Najbiedniejszy kraj Europy. Co czwarty mieszkaniec żyje poniżej granicy ubóstwa Baza za 200 milionów dolarów W 2002 roku zarząd Sheriffa przeznaczył na budowę bazy szkoleniowej - bagatela - 200 milionów dolarów. To kwota absolutnie oszałamiająca. Za te pieniądze wybudowano dwa obiekty, w tym nowoczesny, jak na ówczesne warunki, stadion. Do tego powstała hala z ogrzewanym, pełnowymiarowym boiskiem i zaplecze treningowe. Wśród boisk, basenów i ośrodków odnowy biologicznej jest także pięciogwiazdkowy hotel, w którym najczęściej mieszkają zagraniczni piłkarze. I rzadko opuszczają ośrodek, bo w Tyraspolu zwyczajnie nie mają dokąd pójść. Będąc na miejscu próbowaliśmy odwiedzić klubowe obiekty. Było jak w filmie - jechaliśmy wąską, podziurawioną drogą, z której kępki trawy z powodzeniem przebijały się przez asfalt. Mijaliśmy zrujnowane domy z zawalonymi dachami i dziurawymi płotami, których nikt nie zamierza naprawiać. Wreszcie wyjechaliśmy na przestrzeń, na której jak okiem sięgnąć nie działo się nic. Jedynym, co się poruszało, były ziarenka piasku, unoszone przez podmuchy wiatru. Tutaj, pośrodku największej mołdawskiej dziury, znienacka wyrastał stadion Sheriffa. Podejść udało nam się jednak jedynie do - też zaniedbanej już nieco - bramy obiektu, gdy z budki wyleciał strażnik, odganiając nas po rosyjsku. Mając na uwadze wcześniejsze doświadczenia z policyjnym kałasznikowem przy szybie - woleliśmy nie ryzykować bliższego poznania. Mołdawia walczy o historyczne Euro Sheriff jest dla Naddniestrza wyrazem dumy i wyższości nad "okupującą" go Mołdawią. Ta akurat historię piłkarską ma wyjątkowo skromną. W rankingu FIFA zajmuje 159. miejsce. Za Lesotho, Surinamem, Malediwami i Afganistanem. Ale z Polską w czerwcu wygrała 3-2. Tamten triumf nad "Biało-Czerwonymi" jest jednym z największych osiągnięć w historii mołdawskiego futbolu. Choć trzeba oddać, że obecna reprezentacja Mołdawii jest bodaj najsilniejsza w swojej niezbyt bogatej historii. W tym roku potrafiła także zremisować z Czechami, a w zeszłym - pokonać Łotwę, Andorę i dwukrotnie Liechtenstein, by dopiero po rzutach karnych przegrać awans do dywizji C Ligi Narodów. Ma w składzie Iona Nicolaescu, który niedawno został najskuteczniejszym strzelcem w historii reprezentacji, przeganiając Serghieja Clescenco - obecnego selekcjonera. Obecnie ekipa ze wschodniej Europy wciąż wyprzedza Polskę w tabeli grupy eliminacyjnej. I ostrzy sobie zęby, by 15 października znów sprawić niespodziankę. A potem - kto wie - może nawet po raz pierwszy w historii zameldować się w finałach mistrzostw Europy.