Jednym z bohaterów pierwszej fazy turnieju jest reprezentant Nigerii Kelechi Iheanacho, który zdobył fantastycznego zwycięskiego gola w meczu z Egiptem. My rozmawiamy z jego imiennikiem, tyle że urodzonym wcześniej, bo w 1981 roku. Do Polski przyjechał pod koniec lat 90. Grał w kilku naszych klubach, jak m.in. w Wiśle Kraków, Widzewie Łódź czy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Na swoim koncie ma występy w juniorskiej reprezentacji swojego kraju. W zrobieniu kariery na miarę Kelechi Iheanacho z Leicester przeszkodziły kontuzje. Michał Zichlarz, Interia: Kiedy się pan przedstawia, to ludzie są czasami zaskoczeni? - (śmiech) Rzeczywiście tak się czasami dzieje. Kiedy Kelechi Iheanacho był w Manchesterze City, to wiele osób dzwoniło do mojej mamy i cieszyło się, że jej syn jest w takim klubie. Wtedy mama musiała prostować, że to nie o mnie chodzi (śmiech). Czy Kelechi Iheanacho-reprezentant Nigerii jest świadom, że jest druga osoba o tym samym imieniu i nazwisku, która również grała w piłkę? - Nie mam czy nie miałem jakiegoś kontaktu do niego, ale próbowałem się z nim skontaktować przez media społecznościowe. Trzeba jednak pamiętać, że nie jesteśmy w podobnym przedziel wiekowym, nie graliśmy razem. Nie zna mnie, z drugiej strony to nie w moim stylu szukać kontaktu z kimś mówiąc: "słuchaj, jestem jak ty Kelechi Iheanacho", to trochę dziecięce. Jeśli spotkałbym się z nim w Nigerii czy gdzie indziej, to OK. Byłem w Londynie, ale nie jestem jakimś fanem Leicester, gdzie teraz gra, tak więc nie było okazji do jakiegoś kontaktu, ale w przyszłości kto wie. To, że napastnik reprezentacji Nigerii i angielskiego Leicester ma takie samo i nazwisko i imię to przypadek, czy jest między wami jakieś pokrewieństwo? - To przypadek, ale oczywiście trzeba dodać, że obaj pochodzimy z jednej z największych etnicznie grup w Nigerii, jaką są Ibo. Pochodzimy z tego samego regionu, praktycznie z tego samego stanu. Ja jestem z Abia State, która kiedyś wchodziła w skład stanu Imo, skąd jest z kolei Kelechi. Obaj pochodzimy właśnie stamtąd. Ale jak mówię, choć nosimy to samo imię i nazwisko, choć obaj jesteśmy czy w moim wypadku byliśmy piłkarzami i graliśmy w ataku, to przypadek, że tak się nazywamy. Co w tej chwili u pana słychać? - Sporo podróżuję, bywam też w Warszawie. W tej chwili jestem zaangażowany w piłkarski projekt w Oslo w Norwegii, bardziej interesuje mnie teraz ta piłka od podstaw. Polski futbol? Sporo w nim układów, dlatego jestem w tej chwili z dale od piłki w waszym kraju. Rozmawiał Michał Zichlarz