Od bezpardonowego wkroczenia wojsk Putina na Ukrainę, w lutym 2022 roku, piłka rosyjska jest na razie skutecznie eliminowana z europejskiego futbolu. Najpierw z pucharów zostały wyrzucone kluby, Spartak Moskwa walkowerem oddał rywalizację w Lidze Europy z RB Lipsk, później z barażów o mundial wyrzucono reprezentację "Sbornej". Postawiła się m.in. Polska, zresztą jako pierwsza, ale nie tylko. Z czasem coraz więcej krajów było przeciwnych występom Rosjan - we wszelkich rozgrywkach. Mimo, że tamtejsze władze, także sporymi pieniędzmi, starały się zmienić tę sytuację. UEFA jednak wyrzuciła kluby i wszystkie kadry z rywalizacji. Rosjanie wahali się, czy nie przystąpić do rozgrywek w Azji, ale ostatecznie się na to nie zdecydowali. Szukali więc dziury w europejskim systemie, starali się tworzyć precedensy. Jak niedawno, gdy próbowali "wymusić" przystąpienie do zmagań reprezentacji do lat 17, na co UEFA początkowo się nawet zgodziła. Federacja argumentowała, że "w wyniku utrzymującego się konfliktu pokolenie nieletnich zostaje pozbawione prawa do rywalizacji w międzynarodowej piłce nożnej". Tyle że opór w Europie był zbyt duży - po tygodniu UEFA zmieniła zdanie. Rosja chciała grać w Europie, Europa nie chce grać z Rosją. Szukają więc rywali gdzieś indziej Problem ma jednak pierwsza reprezentacja Rosji, bo żaden z europejskich rywali nie chce z nią grać. Może i by mogła Białoruś, ale dla tamtejszych piłkarzy to żadna atrakcja. Bliska wyjazdu na wschód była kadra Bośni i Hercegowiny, ale po głośnej krytyce, także piłkarzy, zrezygnowano z tego pomysłu. W efekcie "Sborna" zagrała w 2022 roku tylko z rywalami z Azji - Kirgistanem, Tadżykistanem i Uzbekistanem, żadne z tych spotkań nie było jednak atrakcyjne dla rosyjskich kibiców. W tym roku podopieczni Karpina mierzyli się już z Iranem (1:1 w Teheranie), Irakiem (2:0 w Sankt Petersburgu), Katarem (1:1 w Al-Wakrze) i dwukrotnie z olimpijską reprezentacją Egiptu (1:1 i 1:2). Dla urozmaicenia miesiąc temu Rosjanie dwukrotnie grali z przedstawicielami Afryki (1:0 z Kamerunem w Moskwie i 2:2 z Kenią w Antalyi), a teraz przyszedł czas na inny kontynent. Najwyższe zwycięstwo Rosji od 4,5 roku. Do historycznego rekordu zabrakło niewiele Do Wołgogradu przyjechała bowiem reprezentacja Kuby, która... nigdy dotąd nie mierzyła się z Rosją, a wcześniej z ZSRR w oficjalnym spotkaniu. To dziwne, gdy się weźmie pod uwagę przyjacielskie stosunki między krajami za czasów reżimu Fidela Castro. Kubańczycy to rywal bardzo słaby, w swojej strefie ma za cel utrzymać się w Lidze A Ligi Narodów strefy CONCACAF. Może być o to trudno, skoro drużynę tę czekają jeszcze dwa spotkania z Jamajką, a ostatnie z Hondurasem przegrała aż 0:4. Nikt chyba jednak w samej reprezentacji Kuby nie spodziewał się klęski, jaka nastąpi w Wołgogradzie. Rosjanie rozbili bowiem Kubańczyków aż 8:0 - to ich najwyższe zwycięstwo od czerwca 2019 roku, gdy w Sarańsku rozgromili San Marino aż 9:0, co zresztą jest rekordem. Od agresji na Ukrainę w żadnym spotkaniu kadrze Karpina nie udało się strzelić więcej niż dwóch goli. Dziś zaś już po pierwszej połowie było 3:0 - po trafieniach Iwana Oblakowa, Aleksandra Gołowina i Antona Miranczuka. W drugiej części "Sborna" dołożyła jeszcze pięć trafień, rozbijając bezbronnego rywala 8:0. Wynik w 78. minucie ustalił Andriej Mostowoj, gospodarze mieli więc jeszcze sporo czasu, by pokusić się o pierwszą w historii zwycięską dwucyfrówkę. Bo dotąd dwucyfrowo tylko przegrywali, choć ponad 100 lat temu. Kubańczycy zresztą sami asystowali przy golach rywali: szóste trafienie było prezentem od obrońcy (stracił piłkę) i bramkarza (nabił rywala), przy ostatnim golkiper gości stracił futbolówkę podczas... próby dryblingu. Wszystko wyglądało komicznie. Wynik już się jednak nie zmienił.