Rosyjska agresja na Ukrainę, która rozpoczęła się 24 lutego 2022 roku, trwa już niemal dwa lata i pochłania coraz większe koszty po obu stronach. Rosyjska gospodarka na skutek izolacji i sankcji dostała spory cios, jednak rządzący na Kremlu reżim stara się w każdy możliwy sposób łatać powstałą na skutek wojny dziurę. Jak się okazuje, chce sięgnąć nawet do kieszeni sportowców. Piłkarze nie chcą oddawać pieniędzy na armię. Rosyjski polityk nie przebiera w słowach Pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Obrony Dumy Państwowej Aleksiej Żurawlew, cytowany przez portal "Ria Novosti", skrytykował piłkarzy za brak chęci niesienia pomocy armii i przekazywania części "bajecznej pensji" na potrzeby rosyjskiego wojska. Żurawlew zasugerował nawet, że to "zdradzieckie" środowisko, bo w ogóle nie słyszy się o przypadkach, by któryś z futbolistów oddawał część zarobionych przez siebie pieniędzy na potrzeby armii, która akurat teraz jest w potrzebie. Zdaniem polityka to oznaka braku patriotyzmu i zbytniego przywiązania do swoich pieniędzy. Wcześniej zresztą ten sam polityk proponował zakazanie jednostkom budżetowym i dużym rosyjskim korporacjom wspierania rosyjskich klubów piłkarskich, doradzając w zamian przekazanie pieniędzy na potrzeby. Czy to oznacza, że kieszenie piłkarzy będą teraz drenowane na potrzeby armii? Być może to tylko sondowanie, jak to środowisko zareaguje na takie głosy i ewentualna próba wpłynięcia na zawodników, by "dobrowolnie" oddali część pieniędzy na rzecz wojska.