Po 1939 roku nie było igrzysk i mistrzostw, bo wojna unieważnia sportową rywalizację w jej dotychczasowym, szlachetnym wymiarze. Unieważnia zwłaszcza rywalizację z agresorami i oprawcami. Nie można żyć w bańce i oderwaniu od rzeczywistości, udawać, że chociaż ktoś rozpętał wojnę, to sport jest jakimś Matrixem, w którym da się od tego abstrahować. Sport nie jest alternatywną wersją rzeczywistości, ale jej częścią. Nie ma więc i nie może być szlachetnej rywalizacji, jaką jest sport, z agresorem takim jak Rosja. To byłoby całkowicie niedopuszczalnym sankcjonowaniem tego, co się stało. Wzdrygnięciem ramionami i odwróceniem się od tragedii Ukrainy. CZYTAJ TAKŻE: Po 1939 roku z Niemcami grali tylko ich wasale Rosja zdaje się kompletnie tego nie przyjmuje albo wypiera. Pomijam obrzydliwe wypowiedzi zawodników takich jak Wiaczesław Bakrow, kombinator norweski, który - jak się okazuje -kombinuje też poza skocznią i trasą biegową, nazywając krwawą rzeź Ukrainy "operacją ratunkową". Nawet jednak, kiedy już na Rosjan spadły sankcje, gdy zostali usunięci z rozgrywek FIFA i UEFA, zaczynają wymyślać obejścia i wytrychy. Składają odwołania i zastanawiają się, czy nie przenieść się do Azji, tak jak kiedyś Australia. To dodatkowo obrzydliwe, bowiem wskazuje na całkowitą odporność rosyjskiego sportu na refleksje. Ludzie giną, krew się leje, rakiety spadają na obiekty cywilne, kobiety rodzą w gruzach i podziemiach, dzieci oglądają bajki na stacji metra, a ci chcą się przenieść do Azji! Krew ich nie obchodzi, obchodzi ich tylko obejście ograniczeń. To są chwile, gdy zaczynamy rozumieć, dlaczego Rosja nie mogła występować na igrzyskach pod własną flagą z powodu systemowego dopingu. Tu wszystko jest systemowe, łącznie ze znieczulicą i obojętnością na krzywdę. Wojna na Ukrainie. Rosja chce do Azji Ten wniosek o przenosiny do Azji jest tak bezczelny, że wyznacza w zasadzie nowe granice bycie kanalią. Rosja powołuje się na casus Izraela z 1974 roku, który opuścił strefę Azji (tam nikt nie chciał z nim grać) i przeniósł się do Oceanii wraz z Tajwanem, bojkotowanym przez Chiny. Zapomina, że stało się to po wojnie Jom Kippur, w której to akurat Izrael był obiektem ataku, a nie odwrotnie. Kraje arabskie zaatakowały go wówczas w odwecie za wojnę sześciodniową z 1967 roku. CZYTAJ TAKŻE: Gianni Infantino - skąd się wziął jego serwilizm Azja wielokrotnie robiła podobne wygibasy. Przesuwała Izrael, przesuwała Tajwan, przyjęła też do swego grona Australię, zniesmaczoną niskim poziomem rozgrywek w Oceanii. Nigdy jednak nie wnioskował do miejsce w tej federacji kraj taki jak Rosja po agresji na Ukrainę. To tak, jakby Trzecia Rzesza w 1939 roku wnioskowała o dopuszczenie jej do startów, bo przecież o co chodzi - ona tylko rozpętała wojnę... Są granice, których przekraczać nie wolno. Rosja je przekroczyła i dobrze byłoby, aby i w Azji o tym pamiętali. W przeciwnym razie AFC musi się liczyć z podobnym ostracyzmem, jaki spotyka Gianniego Infantino i FIFA.