Do tej pory na konto Kowalewskiego wpływało około 400 tysięcy dolarów rocznie. Teraz reprezentant Polski będzie zarabiał około miliona "zielonych". - Ludzie w klubie widzą, że zrobiłem postęp, więc jest podwyżka - powiedział Kowalewski na łamach "Super Expressu". Nowy sezon nie rozpoczął się najlepiej dla Spartaka Moskwa. W trzech meczach Kowalewski i spółka zanotowali trzy remisy. - Spokojnie, nie ma powodów do niepokoju. Zresztą nikt w klubie nie panikuje. W ubiegłym sezonie także mieliśmy nie najlepszy początek ligi, a potem jak się rozkręciliśmy, to skończyliśmy na drugim miejscu. Więc na razie nie ma się co stresować. Wszystko wróci do normy. I jeszcze będziemy się cieszyć - tłumaczył Polak. - Po meczach z drużyną z Władywostoku (1:1) i ze Spartakiem Nalczik (2:2) pozostał niedosyt. Jednak to nie są jakieś żółtodzioby, z którymi łatwo i przyjemnie się wygrywa. W takim Nalcziku na trybunach było ponad 20 tysięcy osób. I tak wszyscy nie weszli na stadion. Oglądali więc mecz, siedząc na dachu i okolicznych drzewach. Może przed tymi meczami byliśmy zbyt pewni po wcześniejszych zwycięstwach w Pucharze Rosji - podkreślił Kowalewski. W ostatnim ligowym meczu Spartak zmierzył się z lokalnym rywalem CSKA Moskwa (1:1). - Nie wydaje mi się, żebym popełnił błąd przy straconej bramce. Przy strzale z rzutu wolnego byłem zasłonięty, zareagowałem intuicyjnie. Odbiłem piłkę na bok, piłkarz CSKA posłał ją do siatki. Na szczęście szybko wyrównaliśmy, a wcześniej ich bramkarz Akinfiejew dostał czerwoną kartkę. Wprawdzie graliśmy z mistrzem kraju, to jednak ten remis nie daje nam satysfakcji - stwierdził Kowalewski.