Rosyjski biznesmen, oligarcha, znalazł się dziś w chwili agresji Rosji na Ukrainę, w centrum uwagi. Tak jak po inwazji zachodni politycy zobaczyli prawdziwą twarz dyktatora i oprawcy Władimira Putina, tak teraz dziennikarze, eksperci, ale i też politycy uświadamiają sobie, że jego wielkim wspólnikiem jest Roman Abramowicz, który od wielu lat żyje sobie bezpiecznie na zachodzie i bez problemu mógł stworzyć potęgę piłkarskiego klubu Chelsea. Coraz więcej ludzi uświadamia sobie ciemne strony życia rosyjskiego oligarchy. Jak nagle z podrzędnego handlarza zabawkami stał się współwłaścicielem największych firm petrochemicznych? Jak udało mu się zbudować ten majątek a potem go utrzymać w rosyjskiej dżungli lat 90. XX wieku? Dlaczego wokół niego ginęli inni biznesmeni, a nawet jego brytyjski adwokat? No i pytanie dziś najważniejsze. Na ile korzystał z łask i protekcji Putina? Sprzedawca zabawek miliarderem W 1991 roku Abramowicz miał 25 lat. Był żonaty, podobno szczęśliwy. Zarabiał 4 tysiące rubli miesięcznie, czyli trzy-cztery razy więcej niż ówczesna średnia krajowa. Trudno sobie to dziś wyobrazić, ale mieszkał w bloku i ze skromnego moskiewskiego mieszkania prowadził biznes - sprzedawał zabawki. Pięć lat później był miliarderem. Przeprowadził się w okolice Kremla. Był właścicielem kilku spółek, głownie petrochemicznych. Miał udziały w wielkich rosyjskich firmach i zdobywał coraz większe uznanie w świecie polityki i biznesu. Wielu biografów Abramowicza próbowało odpowiedzieć na pytanie, co takiego stało się między 1991 i 1996 rokiem? Ale wielu waliło głową w mur. W tym miejscu w życiorysie właściciela Chelsea pojawia się czarna dziura. Jego przyjaciele nic nie chcą o tym mówić, wielu z jego konkurentów nie żyje, bo na przykład "zginęli w tajemniczych okolicznościach". Wiadomo jednak, że to w tym okresie należałoby szukać sekretu sukcesu Abramowicza. Wtedy się dorobił, dzięki "zarobionym" wówczas pieniądzom wypłynął na szerokie wody. Abramowicz wykorzystał ówczesną koniunkturę. Rosja znajdowała się w totalnej rozsypce. Trwała dzika prywatyzacja, państwowy majątek był grabiony w biały dzień, rządziły gangi, ich przywódcami stawali się późniejsi oligarchowie. - To była największa kradzież dóbr narodowych w historii współczesnej ekonomii - mówił były rosyjski dyplomata Władimir Fiedorowski. W kraju panował nie tylko kryzys gospodarczy, ale było niebezpieczne. W 1995 roku 40 tysięcy osób w Rosji zostało zamordowanych, a zaginęło 70 tysięcy! W jednym z wywiadów Abramowicz opisywał tę epokę. - To były ekscytujące czasy dla przedsiębiorców, choć także bardzo niebezpieczne i ryzykowne. Ale pojawiły się wielkie możliwości dla takich ludzi jak ja - opowiadał. Od czasu do czasu wypływają dokumenty świadczące o ówczesnej działalności Abramowicza. Jeden z nielicznych znanych faktów, to ten, że w 1993 roku poprzez swoje firmy eksportował z Rosji od 3 do 3,5 miliona ropy rocznie. Ale jak taki żółtodziób zdobywał tę ropę? Może tak. W 1992 roku właściciel Chelsea miał przejąć 55 cystern z ropą z rafinerii w Uchcie. W tym celu sfałszował dokumenty. Dokumenty tej sprawy znajdują się w moskiewskim sądzie. On tłumaczył się z tego po latach przed londyńskim sądem. - Sprawa karna została umorzona, nie było żadnego przestępstwa - wyjaśnił. Dyrektor rafinerii sprzeciwia się transakcji Abramowicza. Utopił się W tej dżungli szemranych interesów nie należy nie docenić umiejętności Abramowicza. Był również świetnym biznesmenem, potrafił doskonale zarządzać wyrastającymi z dnia na dzień swoimi firmami. Był prototypem nowoczesnego przedsiębiorcy jakich wtedy w Rosji brakowało. Ceniono go za to. Ale nigdy nie dorobiłby się wielkich pieniędzy gdyby nie miał ochrony politycznej, biznesowej, fizycznej. W tamtej Rosji mówiło się na ten rodzaj protekcji "kryszka", czyli dach. Nie wiadomo przez kogo Abramowicz był chroniony w latach 91-96. Ale późniejsza karierę zawdzięczał dwóm osobom najpierw Borisowi Bieriezowskiemu, a potem - być może aż do dziś - Władimirowi Putinowi. Z Berezowskim mieli poznać się na Wyspach Karaibskich, na jachcie innego oligarchy bankiera Piotra Avena, przyjaciela Abramowicza, dziś - w przeciwieństwie do niego - znajdującego się na czarnej liście oligarchów Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. Bierezowski miał potężne wpływy na Kremlu, u ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna, finansował jego kampanię wyborczą. Był matematykiem, ale szybko zajął się "biznesem". Fortuny dorobił się na handlu samochodami, a potem stał się współwłaścicielem Aerofłotu, stacji telewizyjnych, banków, supermarketów. To człowiek, który w latach 90. przeżył dwa zamachy, w biurach jego firm wybuchały bomby. W czasie wojny w Czeczenii handlował bronią, porywał ludzi. Żył szeroko. Miał luksusowe posiadłości w Londynie, na Lazurowym Wybrzeżu we Francji, w Hiszpanii. Słynął też z orgii, które urządzał w swoich posiadłościach, na które sprowadzał prostytutki z Europy Wschodniej. Był oskarżony o wykorzystywanie nieletnich dziewcząt. Z Abramowiczem stworzył biznesowy duet. Ich dzieckiem był Sibneft. Firmę stworzył dekretem rządowym Borys Jelcyn. Potem przejęli go obaj oligarchowie. Przeciwny idei stworzenia firmy był dyrektor rafinerii w Omsku Iwan Liszkiewicz. W sierpniu 1995 roku jego zwłoki znaleziono w Irtyszu. Podobno chciał zaimponować kochance i wykąpać się w niebezpiecznej rzece. - Utopił się - odpowiedział Abramowicz sądowi w Londynie badającemu jego przeszłość, na pytanie co się stało z Liszkiewiczem? Putin dochodzi do władzy. Abramowicz robi mu casting do rządu To Bieriezowski pozwolił dojść do władzy Putinowi. Hiszpański dziennik "La Razon" ujawnił, że angielskie służby wykryły, że w 1999 roku Bieriezowski potajemnie spotykał się z Putinem, wówczas szefem KGB, w swojej willi w Hiszpanii. Oligarcha siał propagandę w swoich mediach, wyśmiewając jego rywali Jewgienija Primakowa i Jurija Łużkowa podczas kampanii do Dumy 1999 i w wyborach prezydenckich 2000 roku. Putin został najpierw premierem a potem prezydentem Rosji. Cieszył się Jelcyn i Bieriezowski. Myśleli, że osadzili na tronie swojego człowieka. Abramowicz umiał odnaleźć się w nowej sytuacji. Najpierw był wierny Jelcynowi, przyjaźnił się z jego córką. Ale kiedy poczuł, że wiatry się zmieniają, stał się jedną z najbliższych osób Putina. Kiedy w sierpniu 1999 roku Putin tworzył rząd, to właściciel Chelsea pomagał mu dobierać ludzi do gabinetu. - Mówiło się, że to właśnie Roman Abramowicz robił casting do rządu. To on rozmawiał z kandydatami na ministrów - mówił rosyjski dziennikarz Aleksiej Wiendikow w książce "The Billionaire from Nowhere". Bieriezowski wiedział o wpływach swojego kolegi. Prosił go o to, by na urodzinach Putina 7 października 1999 roku wysondował sytuację. - Czy chcesz tego abym szpiegował wśród szpiegów? - miał mu odpowiedzieć Abramowicz. Kiedy Putin został prezydentem żarty się skończyły. Nie był już marionetką w ręku oligarchów takich jak Bieriezowski, z którym wkrótce się pokłócił. Po przejęciu władzy w 2000 roku Władimir Putin spotkał się z grupą najpotężniejszych rosyjskich oligarchów. - Nie mieszajcie się do polityki, a wszystko będzie dobrze. Teraz to ja rządzę - powiedział. Na spotkaniu nie pojawił się Roman Abramowicz. Dlaczego? Putin nie musiał go straszyć. Traktował go jako jednego z największych przyjaciół. Agent Roberta Lewandowskiego namawia Abramowicza na kupno Chelsea W czasie gdy wielu oligarchów traciło majątki, musiało uciekać jak Bieriezowski, albo jak Michaił Chodorkowski zostało zesłanych na Syberię, zostali tylko potulni Putinowi, ci którzy podporządkowali się nowemu prezydentowi Rosji. Wśród nich był Abramowicz. Abramowicz o nic się nie bał. Czuł się wszędzie bezpieczny. To, że w 2005 roku śmierć w tajemniczych okolicznościach poniósł jeden z jego adwokatów Stephen Curtis (tydzień przed śmiercią mówił, że jeżeli zginie w najbliższym czasie, to nie będzie wypadek. Zginął w katastrofie prywatnego śmigłowca), nie wywołała jego zmartwienia. Inwestował w Rosji, na świecie, pomnażał majątek. W 2005 roku po sprzedaży udziałów w Sibnefcie Gazpromowi magazyn "Forbes" wycenił jego dobra na 13,5 miliarda dolarów. Był tak bogaty, że chciał korzystać z uroków życia. Zakupił pałacową rezydencję na Lazurowym Wybrzeżu i za 118 milionów funtów rezydencję przy Kensington Palace w Londynie, posiadł najbardziej luksusowe jachty na świecie i przede wszystkim klub piłkarski Chelsea. Do transakcji doszło w 2003 roku. Abramowicz nie był wielkim kibicem piłkarskim. Ale w tym roku jego przyjaciel menedżer piłkarski Pini Zahavi (dziś agent Roberta Lewandowskiego) zaprosił go na spotkanie ćwierćfinału Ligi Mistrzów Manchester United - Real Madryt. To był jeden z najpiękniejszych meczów tych rozgrywek. MU wygrało 4:3, ale odpadło. Grali m.in. Zinedine Zidane, Luis Figo, David Beckham. Legenda Liverpoolu Graeme Souness, który towarzyszył mu od przyjazdu na Old Trafford, wspominał, że zapamiętał człowieka, który przyjechał na stadion mercedesem z zaciemnionymi szybami, z trzema ochroniarzami i nie odezwał się do niego ani słowem i raczej nie sprawiał wrażenia miłego. Ale podobno Abramowicz się zachwycił futbolem. Chciał mieć angielski klub piłkarski we własnych rękach. Próbował przejąć Tottenham, ale trafiła się Chelsea. Jej dług wynosił wtedy 80 milionów funtów. Abramowicz zapłacił dotychczasowemu właścicielowi Kenowi Betsowi 140 milionów funtów. Dogadali się w 20 minut, a porozumienie uczcili wypiciem szampana Evian. Rozpoczęła się nowa era w futbolu. Abramowicz był pierwszym z miliarderów, który płacił bez opamiętania za piłkarzy. Chciał kupić sukces, a nie go stworzyć. Dopiero potem nastąpiły czasy arabskich inwestorów w Manchesterze City, Paris Saint-Germain, Newcastle. Nawet jednak oni nie wydali tyle pieniędzy co Abramowicz. Rosyjski oligarcha do dziś przeznaczył na transfery, wysokie kontrakty piłkarzy i trenerów 2 miliardy funtów. I dostał to co chciał - trofea. Dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzów, pięć mistrzostw Anglii (pierwsze już w 2005 roku po 50 latach od poprzedniego), Puchary Anglii. Chelsea stała się dziś jednym z najważniejszych klubów na piłkarskiej mapie świata. Putin kazał mu kupić Chelsea? Ale wśród europejskich dziennikarzy, ekspertów od razu pojawiły się wątpliwości. We wszystkich biografiach opisywane były jego związki z Putinem. Tego nie dało się ukryć. Znawcy rosyjskiej polityki XXI wieku piszą, że Putin wydał specjalne polecenie oligarchom, by powiększali swój majątek, pomnażając go poprzez inwestycje w Europie Zachodniej. Abramowicz był częścią tego planu. Brytyjczycy stali się szczególnie wyczuleni na oligarchów po zabójstwie Aleksandra Litwinienki, byłego agenta KGB, który został otruty w Londynie. Stracili ufność, ale tolerowali rosyjskie miliardy w Londynie i okolicach. W ubiegłym roku Catherine Belton opublikowała książkę "Ludzie Putina". Napisała, że Abramowicz kupił Chelsea na polecenie Putina. oligarcha podał wydawcę książki do sądu. Jako właściciel Chelsea wydał oświadczenie, że "szkodzi to jego reputacji". Dziś jego słowa tracą znaczenie. Coraz więcej polityków domaga się, by zająć majątek Abramowicza. On próbuje wycofać się z Chelsea. W niedzielę przekazał klub w ręce fundacji charytatywnej. Ta jednak nie chce od niego jej przejąć. Nikt nie ma wątpliwości, że Abramowicz był przyjacielem i wspólnikiem zbrodniarza. Olgierd Kwiatkowski Źródła: Romain Molina "La Mano Negra" (Hugo Poche, 2019); Antoine Bourlon "Roman Abramovitch. L'odyssee d'un oligarque" ("L'Equipe Explore, 2021), artykuły w "The Guardian", "Le Monde", "The Telegraph".