- Przed sezonem odeszło od nas siedem zawodniczek z podstawowego składu i ciężko było wyobrażać sobie, że zakończymy rundę na fotelu lidera. Choć szczerze mówiąc, wierzyliśmy w to. Mieliśmy swoje cele do zrealizowania i to nam się udało. Budujemy drużynę i cieszę się, że rundę jesienną kończymy takim wynikiem - mówi Roksana Ratajczyk. Jej wpływ na grę drużyny z Łęcznej jest nie do przecenienia, a wielu obserwatorów rozgrywek Ekstraligi to ją wskazuje jako liderkę Górnika. Mimo to sama zawodniczka traktuje te pochwały z dużą pokorą. - Nie lubię, kiedy określa się mnie liderką. Mamy bardzo dobre zawodniczki, takie jak choćby Klaudia Lefeld, notującą sporo asyst i kreującą naszą grę ofensywną. Ciężar liderowania nie spoczywa na jednej zawodniczce, rozkłada się na te doświadczone piłkarki, trzon, który pozostał z poprzedniego sezonu. Staramy się ciągnąć grę i jak na razie nam się to udaje. W Olimpii byłam kapitanem, pewnie mam te cechy przywódcze, ale nie czuję presji, żeby być liderką. Wychodzę na boisko i robię swoje, zawsze staram się pomóc drużynie, czy to w obronie czy w ataku. Ktoś może mnie nazywać liderką, ale nie uważam się za kogoś takiego - przyznaje Ratajczyk w rozmowie z Interią. W ostatnich latach zespół z Łęcznej był suwerenem w Ekstralidze i trzy razy z rzędu sięgał po mistrzowski tytuł. Jednak w ostatnim sezonie Górnik musiał uznać wyższość Czarnych Sosnowiec. Przed sezonem, po tym jak z drużyny odeszły największe gwiazdy, wydawało się, że o odzyskanie tytułu będzie trudno. Jednak Roksana Ratajczyk mówi wprost, że cel zespołu może być tylko jeden. - Nie patrzymy na inne drużyny. Każdy chce walczyć o mistrza. My nie składamy broni, gramy o pełną pulę, czyli o dublet - deklaruje. - Dla mnie na pewno celem jest tytuł, mam już jeden medal, dobrze byłoby mieć teraz złoty. Puchar też jest dla mnie ważny, do tej pory miałam pecha i zawsze odpadałam w półfinale. Teraz chcę w końcu zagrać w finale. Na pewno też moim indywidualnym celem jest powrót do reprezentacji Polski, a w dalekiej przyszłości wyjazd za granicę - dodaje piłkarka. Ratajczyk ujawnia, że zainteresowanie jej osobą jest spore. - Oferty napływają cały czas. Jednak jestem teraz w Górniku, mam kontrakt i nie przykładam do tego większej wagi. To oczywiście miłe, że się pojawiają, na pewno kiedyś z jakiejś skorzystam. Mam nadzieję, że mimo tego, że teraz odmawiam, to kluby nadal będą mnie chciały. Wiadomo, marzeniem każdej piłkarki jest wyjazd za granicę i gra w mocniejszej lidze. To mój długofalowy cel. Chciałabym sprawdzić się kiedyś w lidze hiszpańskiej lub włoskiej. Siłą Górnika w tym sezonie jest również bardzo dobra atmosfera. Próbką tego, jak funkcjonuje szatnia zespołu z Łęcznej, są kulisy publikowane w mediach społecznościowych tego klubu. I tutaj także Roksana Ratajczyk występuje w jednej z głównych ról. - W tamtym sezonie naszym DJ-em w szatni była Ewelina Kamczyk. Teraz ja przejęłam po niej tę "fuchę". Puszczam muzykę i myślę, że dziewczynom się to podoba, bo na razie nie narzekają - mówi piłkarka, której zresztą ostatnio wieszczono nawet karierę wokalną przy okazji jednego z nagrań przed meczem Ekstraligi. - To ostatnio moja ulubiona piosenka zespołu "Defis", w którym śpiewa zresztą Karol Zawrotniak, piłkarz Błękitu Cyców. Musiała polecieć w szatni przed meczem, żeby rozluźnić atmosferę - przyznaje ze śmiechem Ratajczyk. Muzyka ma dla niej zresztą szczególne znaczenie, jej przedmeczowym rytuałem jest przesłuchanie trzech piosenek, mających odpowiednio nastroić ją do meczów. Zawodniczka bardzo dobrze czuje się w mediach społecznościowych, choć nie podchodzi do tego jako do marketingowych obowiązków. - Traktuję to jako zabawę. Nie patrzę na to w kategoriach promocji, nigdy nie zwracałam na to większej uwagi. Udostępniam coś dla zabawy. Sport w życiu Ratajczyk zajmuje bardzo ważną rolę. I nawet w wolnym czasie jest na pierwszym miejscu. - Jestem typem sportowca, także gdy nie mam swoich meczów, to jeżdżę na spotkania "okręgówki". Ostatnio byłam na meczu piłki ręcznej w Lublinie. Poza sportem lubię spędzać wolny czas z przyjaciółmi w Łęcznej, bo do domu mam daleko.