Rodri symbolem ery doceniania niedocenionych Rodri nie jest najgorętszym towarem na rynku. Nie gra ani w Realu, ani w Barcelonie. Jest dziesięć lat starszy niż Lamine Yamal i dziesięć lat młodszy niż Leo Messi. Nie ma ani Instagrama, ani Facebooka, ani Twittera. Hiszpan występuje na pozycji defensywnego pomocnika, a to pozycja, którą bogowie futbolu skazali na wieczne niedocenienie. Po czerwonym dywanie w paryskim Theatre du Chatelet, gdzie odbywała się gala wręczenia Złotej Piłki, kroczył do tego o kulach, bo niedawno zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Złota Piłka dla Rodriego wzbudza kontrowersje. Real Madryt odwołał delegację. Okradziony czuje się Vinicius Junior, który po otrzymaniu Ballon d’Or najpewniej ogłosiłby swoje ostateczne zwycięstwo nad rasistami. Niedosyt czuć może Jude Bellingham, któremu po fenomenalnym premierowym sezonie w barwach Królewskich do pełni szczęścia zabrakło tylko wygranej w finale Euro. 2024 rok wydawał się również idealny, żeby Złotą Piłkę przyznać Daniemu Carvajalowi, pozornie nierzucającemu się w oczy prawemu obrońcy, który rozegrał bezbłędny sezon i wygrał wszystko: La Ligę, Ligę Mistrzów i mistrzostwo Europy. Plebiscyt France Football to jednak przede wszystkim konkurs popularności. Nie sposób przecież obiektywnymi kategoriami zmierzyć, czy lepszym piłkarzem jest Vinicius, czy może Bellingham? Zresztą, jeden to rocznik 2000, drugi 2003, przed nimi całe lata na podbicie piłkarskiego świata. Futbol potrzebuje ich rywalizacji o schedę po Leo Messim i Cristiano Ronaldo z Kylianem Mbappe, Erlingiem Haalandem, Lamine Yamalem i resztą wschodzących gwiazd. Oczywiście, szkoda Carvajala, bok obrony to jeszcze paskudniejsza marketingowo pozycja niż defensywny pomocnik, ale czy to aż taki skandal, że tym razem zwyciężył jego kolega z reprezentacji Hiszpanii? Nie. Jeśli już pogodzimy się z tym, że Złota Piłka to symboliczna nagroda, której rozstrzygnięć nie trzeba przyjmować ze śmiertelną powagą, to uznanie Rodriego za najlepszego piłkarza 2024 roku faktycznie jawi się jako hołd dla wszystkich wspaniałych piłkarzy, którzy przez niemal dwie dekady stali w cieniu Messiego i Ronaldo. Gdyby nie duopol Argentyńczyka i Portugalczyka, Andres Iniesta i Xaxi mogli wygrać Ballon d’Or między 2008 a 2012 rokiem, Wesley Sneijder w 2010, Franck Ribery w 2013, Manuel Neuer w 2014, Virgil van Dijk w 2019, a Robert Lewandowski w 2021, choć Polak to też inny przypadek, bo przy dobrych wiatrach wygra w 2025. Tak czy inaczej, Złota Piłka dla Rodriego kończy pewną erę i zaczyna zupełnie nową. Wielkość Rodriego Marek Bieńczyk, wielki polski pisarz, rozróżniał kiedyś na łamach „Kopalni” dwa oblicza piłkarskiego piękna. Jest piękno epifaniczne, przekładając na język piłkarski, Włosi mawiają: „Sei Bella come un gol al 90’!”, po polsku też brzmi uroczo: „Jesteś piękna jak gol w 90. minucie!”. I jest też piękno gęstości. Bardziej dojrzałe. Nastawione na głębsze przeżycie niż tylko „wow” po strzale w okienko na wagę trzech punktów. Jego ucieleśnieniem mógłby być właśnie Rodri. Nie docenisz go, jeśli piłkę nożną oglądasz na TikToku. Wpływ Rodriego na rozwój całej piłki nożnej dostrzegalny jest w pierwszej kolejności dla maniaków tego sportu. Tych, dla których obejrzenie 90-minutowego meczu to wciąż przyjemność. Fenomen Hiszpana polega bowiem na wielkiej boiskowej mądrości, wybitnym ustawianiu się, byciu we właściwym miejscu i o właściwym czasie, co czyni go niebywale wręcz skutecznym: jest wysoki, więc wygrywa większość pojedynków w powietrzu, jest silny, więc nie przepchną go amatorzy ścierania się bark w bark, ale nade wszystko jest jednak doskonały z piłką przy nodze. Pep Guardiola już dawno powiedział, że to aktualnie najlepszy defensywny pomocnik świata. Jego koledzy z Manchesteru City i reprezentacji Hiszpanii powtarzają, że na murawie zachowuje się jak dyrygent: nie tylko narzuca tempo, ale też nieustannie gestami podpowiada partnerom, gdzie należałoby akurat zagrać piłkę, żeby wyszło z korzyścią dla zespołu. Rodri w „Guardianie” opowiadał podczas Euro, że w ciszy, spokoju i samotności od deski do deski analizuje każdy mecz ze swoim udziałem. W Manchesterze City zostaje w centrum treningowym jeszcze długo po zakończonych zajęciach, ale nie ćwiczy wcale strzałów z dystansu czy crossowych podań, tylko... rozmawia. Z ludźmi ze sztabu, z kolegami, ze wszystkimi dookoła, byle tylko lepiej funkcjonować w ramach systemu „The Citizens”. Dziennikarze „The Ahtletic” liczyli w lecie, że Rodri przez ostatnie osiemnaście miesięcy zdobył więcej trofeów niż przegrał meczów. Firma Nike przylepiła nawet do niego reklamowe hasełko: „Win so much you forget how to lose”. Szatnie śpiewały, kibice podłapali: „Rodri's on fire”. Guardiola od razu dostrzegł zależność: City bez Hiszpana w składzie przegrywało niebezpiecznie często. Dlatego też długo grał non stop, aż niedawno stał się głosem piłkarzy, którzy postanowili tupnąć nogami: FIFA traktuje nas jak złote kury i wykorzystuje do zbijania interesów! Nagle Rodri zerwał więzadła. W minionym sezonie Premier League nikt nie miał większej liczby kontaktów z piłką od niego - 4116 i nikt nie wymienił większej liczby podań - 3633. Drudzy w tych zestawieniach Pascal Gross i Lewis Dunk, piłkarze Brighton, pozostawali daleko w tyle. Analitycy ze SkillCorner w dość skomplikowanym modelu statystycznym udowadniali, że Rodri najlepiej spośród wszystkich pomocników w pięciu najlepszych ligach kontynentu radzi sobie z piłką przy nodze wobec pressingu. Wyraźnie sprawniej niż Toni Kroos, Granit Xhaka, Mateo Kovacić, Frenkie De Jong, Rodrigo De Paul czy Aurelien Tchouameni. Opta podkreśla, że Rodri jest najlepszy w statystyce „Attacking sequence involvements”, która w możliwie najszerszych parametrach ujmuje udział danego piłkarza w akcjach ofensywnych swojego zespołu. Lepszy niż Martin Odegaard, Phil Foden, Bukayo Saka, Bruno Fernandes, Mohamed Salah i inni. ESPN przedstawił za to algorytm, który określa prawdopodobieństwo zdobycia przez drużynę gola dzięki posiadaniu piłki przez jednego gracza: w pierwszej dziesiątce lig top pięć dziewięciu na dziesięciu piłkarzy stricte ofensywnych, choćby Jeremy Doku, Florian Wirtz, Savinho, wspomniany Saka. Piąte miejsce? Rodri, jedyny środkowy pomocnik. W 2019 roku Manchester City kupił go za 70 milionów euro. Pięć lat później na ten wzór cała Europa szuka defensywnych pomocników nowej ery. Real zapłacił 80 milionów za Tchouameniego. Manchester United 71 milionów za Casemiro. Chelsea 121 milionów za Enzo Fernandeza, 116 milionów za Moisesa Caiceo i 62 miliony za Romeo Lavię. Arsenal 116 milionów za Declana Rice. PSG 60 milionów za Manuela Ugarte i 60 milionów za Joao Nevesa. Aston Villa 60 milionów za Amadou Onanę. Bayern 51 milionów za Joao Palhinię. To efekt ery Rodriego. Chłopak z akademika Kiedyś w „Marce” ukazał się artykuł, po którym Hiszpanie pokochali Rodriego za normalność. Opowiadał on o chłopaku, który na Euro U-21 w Polsce chodził z książkami pod pachą, bo grając jednocześnie w La Lidze, studiował zarządzanie biznesem na Universidad de Castellon. Choć wyrobił sobie już renomę jako piłkarz Villarrealu, wciąż mieszkał w akademiku, są zdjęcia, nigdy nie chciał wszystkiego stawiać na jedną kartę, zawsze interesowało go coś więcej niż samo tłuczenie piłki. - Uczelnia była najlepszym czasem w moim życiu. Spotykałem się z innymi młodymi ludźmi. Uczyliśmy się, wychodziliśmy, ciągle rozmawialiśmy o życiu - wspominał na oficjalnej stronie Manchesteru City. Na uniwersytecie poznał miłość życia - Laurę, a na treningi dojeżdżał używanym Oplem Corsą, co naturalnie kontrastowało z obrazem zepsutego przez pieniądze i pokusy młodego piłkarza. - Powtarzał, że nie może zrozumieć tych, którzy wydają fortuny na nowe samochody. W każdej chwili ktoś ci może takie auto ukraść i zostajesz z niczym. Przez lata nic się nie zmienił. Sława go nie ruszyła. Skromny chłopak. Żadna kasa nie spowoduje, że mu odbije - mówił Valentin Henarejos, jego kolega z akademika, w „Marce”. Minęły lata, w 2023 roku strzelił jedynego gola w finale Ligi Mistrzów, w 2024 poprowadził Hiszpanię do zwycięstwa na Euro 2024, a chyba nic się nie zmieniło: nie szuka blasku fleszy, nie wywołuje skandali, nie prowadzi mediów społecznościowych. Jest piłkarzem. Wielkim piłkarzem. *** Gdy Rodri wygrał Złotą Piłkę, od razu pojawiły się złośliwe głosy, że gdy za dwadzieścia lat ktoś spojrzy na listę zwycięzców plebiscytu „France Football” i przy roku 2024 znajdzie nazwisko Hiszpana, zapyta tylko: „Kto to?”. Cóż, taka ignorancja będzie świadczyła wyłącznie o pytającym.