Po pierwsze, transferu błyskotliwego Brazylijczyka Kaki z AC Milan nie będzie, mimo niebotycznych kwot oferowanych przez arabskich szejków, a po drugie, niekwestionowany gwiazdor zespołu Robinho opuścił w nocy z poniedziałku na wtorek i to prawdopodobnie bez zezwolenia zgrupowanie zespołu na Teneryfie. Angielskie media głoszą, że cierpliwość byłego zawodnika Realu Madryt się wyczerpała. Robinho podobno bardzo liczył na przyjście swojego serdecznego przyjaciela Kaki i gdy okazało się, że jeden z liderów "rossoneri" nie myśli tylko i wyłącznie o stanie konta, a w większym stopniu przykłada wagę do sukcesów sportowych, to zwątpił w celowość dalszego pobytu na City of Manchester Stadium. Według pewnych opinii, skrzydłowemu "Citizens" nie układa się współpraca z menedżerem Markiem Hughesem i w związku z tym obaj panowie mieli się poróżnić podczas krótkiego obozu przygotowawczego na Wyspach Kanaryjskich, ale informacja jest niepotwierdzona, a szczegóły ewentualnego konfliktu nieznane. Mówi się także, iż dyspozycja Manchesteru, a co za tym idzie miejsce zajmowane w tabeli, jak i brak zapowiadanych głośnych transferów również mogły mieć jakiś wpływ na dezercję Robinho. Podobno reprezentant "canarinhos" ma teraz być w drodze do Brazylii, gdzie zamierza 25 stycznia świętować swoje 25. urodziny. Media dopatrują się w tym teorii spiskowej, według której Robinho chce sprowokować swój transfer do Chelsea Londyn, by grać pod batutą swojego rodaka Luiza Felipe Scolariego. Jak więc widać, spekulacji pojawiło się już mnóstwo i niebawem będzie zapewne jeszcze więcej za sprawą tabloidów. Fakty są takie: Robinho nie ma na zgrupowaniu "Citizens", od poniedziałku wieczorem nie odbiera telefonów i żadna ze stron nie zamierza na razie komentować zaistniałej sytuacji.