"Myślałam o tym od dawna. Robbi kochał życie, ale był też bardzo zalęknioną osobą. Myślę, że powodem jego decyzji było poczucie beznadziejności. Nie mógł dłużej znieść mrocznych myśli" - tak o samobójstwie Roberta Enkego mówiła po latach jego żona, Teresa Enke, w rozmowie z dziennikiem "Schwabisches Tagblatt". Gdy mąż jeszcze żył, solidarnie z nim milczała o wyniszczającej go chorobie. Piłkarz długo zmagał się z depresją, ale nie chciał, by wiedziało o tym zbyt szerokie grono. Obawiał się niezrozumienia, kpin, uznania za słabeusza. Dramat rozpoczął się, gdy grał w Borussii Moenchengladbach, a nasilił po przenosinach do Barcelony. Enke odczuwał rosnącą presję i w pewnym momencie miał jej już dość. Czuł się tak bardzo przytłoczony, że miał problem z najprostszymi codziennymi czynnościami. Żona z jednej strony rozumiała go i starała się wspierać bez względu na wszystko. Lecz równocześnie pojawiały się w jej głowie myśli, których później wstydziła się sama przed sobą. Właściwie bez przerwy towarzyszył jej lęk, że depresja doprowadzi męża na skraj i popchnie do najgorszego. Zresztą miał za sobą kilka prób samobójczych. A ona nauczyła się, że choroba ma różne fazy. Ostatnia z nich, w której Robert zachowywał spokój i sprawiał wrażenie, jakby wracał do życia, kompletnie ją zmyliła. "Ostatnia depresja była inna. To go przerażało. Może była też presja. Jako bramkarz reprezentacji Robert naprawdę chciał sprostać pokładanemu w nim zaufaniu (...). Zagrał jeszcze dwa mecze: w Kolonii i u siebie z Hamburgiem. Grał tam dobrze. Byłam zdumiona. Filmy pokazują go tuż po meczu. Robbi patrzy w niebo. Z perspektywy czasu widzę, że to już było skończone. Osiągnął wewnętrzny spokój, ponieważ zdecydował się zrobić ostatni krok. Nie wiedziałam tego. Byłam pełna nadziei" - tłumaczyła. Teresa Enke nie zamierza milczeć o chorobie, która zabrała jej męża. Przełamuje tabu Poruszające sceny na pogrzebie Roberta Enkego. Ludzie nie kryli łez 10 listopada 2009 roku Teresa Enke otrzymała wiadomość, której tak się obawiała. Robert nie żyje. Bramkarz popełnił samobójstwo, wskakując pod pędzący pociąg przejeżdżający przez miejscowość Neustadt am Rubenberge. Wcześniej zostawił list pożegnalny, w którym wyjaśnił, że do ostatecznego kroku popchnęła go depresja. Wówczas wdowa uznała, że pora powiedzieć o tej chorobie głośno, przełamać tabu. Być może to komuś pomoże. Pogrzeb bramkarza Hannoveru i reprezentacji Niemiec był wielkim, poruszającym wydarzeniem, transmitowanym w telewizji. Pierwsza część była oficjalna i publiczna. Odbyła się na wypełnionej po brzegi HDI-Arenie. Koledzy wnieśli na murawę trumnę z ciałem Enkego. Puszczono hymn niemieckiej drużyny i kilka żałobnych kawałków, odśpiewano również dobrze znaną wśród piłkarskich fanów pieśń "You'll never walk alone". Niedługo później Teresa Enke założyła fundację imienia zmarłego męża. Tak do dziś pomaga ludziom w depresji. Jest przekonana, że Robert byłby z niej dumny. "Myślę, że byłby szczęśliwy. Byłoby mu miło, gdyby zobaczył, że o tej tak powszechnej chorobie mówi się dziś tak otwarcie" - stwierdziła w "Bunte". Wdowa po Robercie Enkem reaguje na skandal w Bundeslidze Wdowa po Robercie Enkem uhonorowana nagrodą za pomoc osobom z depresją. "Jest to zaszczyt" Z doniesień niemieckich mediów wynika, że wdowa po bramkarzu nie poddaje się w działaniach na rzecz szerzenia wiedzy o depresji i usuwaniu jej z kręgów tabu. Całkiem niedawno została uhonorowana Orderem Zasługi Dolnej Saksonii. Uroczystość odbyła się w ratuszu w Hanowerze. Kobieta nie kryła wzruszenia. "Dla każdego, kto pomaga w walce depresją, jest to zaszczyt. To nagroda nie tylko dla mnie, bo jestem dyrektorem generalnym, jestem wdową po Robercie. W swoich działaniach nie jestem bowiem sama. Ale oczywiście to wspaniale, że dostaję to wyróżnienie i jestem bardzo szczęśliwa" - mówiła, cytowana przez "Deutschland Funk". Podkreśliła, że prowadzona przez nią fundacja może liczyć na sporą i profesjonalną pomoc innych ludzi i organów (w tym DFB, League Association i Hannoveru 96). Cieszy się, że od czasu śmierci męża w temacie depresji wiele się zmieniło. "Skupiamy się przede wszystkim na tym, by edukować ludzi. Żeby wiedzieli, że depresja jest chorobą, a nie słabością. Trzeba to głośno mówić wystarczająco często. W dużej mierze zdestygmatyzowano tę kwestię, ale oczywiście nadal jest wiele do zrobienia" - podsumowała. Korzystanie z pomocy specjalistów i wspieranie osób chorych jest bardzo ważne. W razie potrzeby można skorzystać z Antydepresyjnego Telefonu Forum Przeciw Depresji (22 594 91 00), Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym (116 123), Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży (116 111) albo Antydepresyjnego Telefonu Zaufania (22 484 88 01). Tak Fernando Santos potraktował Polskę. Bolesna i wymowna reakcja Portugalczyka