Pierwsze spotkanie Ghana wygrała 6-1 i wydawałoby się, że ze spokojem może podejść do rewanżu. Tak jednak nie jest. - Nie czuję strachu przed drużyną Egiptu, ale obawiam się grać w tym kraju - przyznał piłkarz Chelsea Londyn Michael Essien.Zawodnicy boją się, że Egipcjanie nie są w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Nawet politycy wypowiadali się już na temat tego meczu. Prezydent Ghany John Dramani Mahama zapowiedział, że za wszelkie szkody pociągnie do odpowiedzialności FIFA oraz władze Egiptu. Już w miniony czwartek doszło w Kairze do spotkania między przedstawicielami FIFA, prezesa ghańskiego związku piłki nożnej Kwesim Nyantakyim i władzami kraju.Zdecydowano się, by mecz odbył się na stadionie militarnym Air Defence Stadium. Wojsko i policja mają zadbać o bezpieczeństwo i porządek. Jak podały miejscowe media na trybunach ma zasiąść 27 tys. kibiców.Przynajmniej ze sportowego punktu widzenia Ghana nie ma się czego obawiać. Drużyna jedzie do Kairu ze sporą zaliczką.- Jeśli nie uda nam się awansować, to nawet nie powinniśmy wracać do kraju. To byłby olbrzymi wstyd - skomentował Kevin Prince Boateng, który zagra w narodowych barwach po raz pierwszy od dłuższego czasu. - Nie mogę się już doczekać - przyznał.Zobacz zestaw par 3. rundy el. MŚ 2014 w strefie afrykańskiej